"Zacząłem więc spisywać wspomnienia moje, moich koleżanek i kolegów. Z nadzieją, że jak je napiszę, to one ode mnie odejdą. Niestety, tak się nie stało" – pisze Bogdan Bartnikowski w swojej biografii "Dzieciństwo w pasiakach". W chwili przybycia do niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau miał 12 lat. Według danych szacunkowych w Oświęcimiu było około 232 tys. dzieci, w momencie wyzwolenia - około 700.
Nie da się określić dokładnej liczby dzieci, które trafiły do niemieckiego obozu KL Auschwitz. Na podstawie dostępnych dokumentów oraz danych szacunkowych ustalono, że wśród 1,3 mln deportowanych było około 232 tys. osób w wieku poniżej 18 lat. W chwili wyzwolenia natomiast przebywało ich tam co najmniej 700.
Dzieci, które przeżyły obóz, opisują go z perspektywy doświadczanego głodu, bólu fizycznego, a także ogromnej tęsknoty za bliskimi. Jednym z najtrudniejszych przeżyć była dla nich pierwsza selekcja na rampie - ostatni moment, w którym widzieli najbliższych.
Młodociane osoby pojawiały się już w pierwszych transportach więźniów, jednak dużo młodsze dzieci znalazły się tam, kiedy utworzono obóz kobiecy, czyli w marcu 1942 roku. Wśród przywożonych kobiet, zdarzały się również ciężarne. Na rampie ciąże często były jeszcze niewidoczne, więc takie kobiety także trafiały do obozu.
Większość kobiet, które urodziły dzieci w obozie, były w stanie dużego wycieńczenia i wygłodzenia, w związku z czym rzadko się zdarzało, by któraś z nich mogła karmić dziecko naturalnie. Noworodkom nie przysługiwała żadna dieta ani przydziały mleka, więc w konsekwencji umierały one z głodu. Inne w wyniku chorób, o które nie było trudno, biorąc pod uwagę warunki, jakie panowały w Auschwitz.
Początkowo los wszystkich najmłodszych dzieci był dramatyczny - jako niezdolne do pracy i w konsekwencji nieprzydatne - były mordowane. Trwało to do roku 1943, kiedy zaniechano zabijania noworodków nieżydowskich. W teorii takie dzieci miały więc możliwość przetrwać, w praktyce jednak w warunkach obozowych ich szanse były zerowe.
Niektóre z dzieci urodzonych w obozie zostały natomiast uznane za "wartościowe rasowo" - takim noworodkom nie tatuowano numeru (robiono to na udzie, na ręce się nie mieściły) i nie rejestrowano ich w obozie. Te dzieci były zabierane, germanizowane i wysyłane do Niemiec. Wiele z nich nigdy nie zostało odnalezionych.
Nie wiadomo ile tak naprawdę dzieci urodziło się w Auschwitz. Według zachowanych dokumentów ich liczba wynosi 700.
W Birkenau Niemcy założyli dwa tzw. obozy rodzinne - najpierw dla Sinti i Romów, a następnie dla żydowskich rodzin przywiezionych z getta w Theresienstadt. Oba zostały po pewnym czasie zlikwidowane. Ich funkcjonowanie było propagandowym kamuflażem - chodziło o wprowadzenie w błąd opinii publicznej, jak również samych ofiar, co do prawdziwego celu deportacji.
Przez krótki czas dzieci miały tam zagwarantowane pewne przywileje - mogły przebywać ze swoimi najbliższymi, otrzymywały też nieco lepsze wyżywienie. Ich "uprzywilejowana" pozycja nie trwała jednak długo. Katastrofalne warunki higieniczno-sanitarne doprowadziły do wybuchu epidemii tyfusu, świerzbu i innych chorób, które znacząco zwiększyły śmiertelność dzieci.
Latem 1943 roku na polecenie naczelnego lekarza SS obozu rodzinnego dla Romów, doktora Mengele, urządzono tzw. ogródek dziecięcy - Kindergarten - pełniący rolę żłobka i zarazem przedszkola, z placem zabaw wyposażonym w karuzelę, piaskownicę i huśtawki. Dzieci z Kindergarten stały się jednak obiektem makabrycznych doświadczeń doktora, które doprowadziły do ich cierpienia, a także śmierci.
Spośród 232 tys. deportowanych dzieci, w obozie zostało zarejestrowanych jedynie około 23,5 tys. - co oznacza, że 90 proc. z nich zginęło zaraz po przybyciu. Oczywiście największą grupę stanowiły dzieci pochodzenia żydowskiego - wśród nich tylko 4 proc. zostało zarejestrowanych w obozie, pozostałe zginęły. Wśród innych nacji rejestrowano natomiast 100 proc. dzieci.
Większe szanse na przeżycie miały te dzieci, które do obozu trafiły w ostatnich miesiącach jego funkcjonowania. Po pierwsze dlatego, że czas, który musiały tam spędzić, był krótszy, ale również dlatego, że z czasem warunki w Auschwitz ulegały poprawie.
Jedną z najmłodszych osób, której udało się przeżyć jest Michael Bornstein, który w momencie wyzwolenia obozu miał zaledwie cztery lata - spędził tam kilka miesięcy. Teraz w 80. rocznicę wyzwolenia Auschwitz mężczyzna wzywa do przybycia na obchody tego wydarzenia.
Po wyzwoleniu większość dzieci zmagało się z problemami zdrowotnymi, które były konsekwencją ich pobytu w obozie - niedożywienia, wycieńczenia, a także atmosfery - nieustannego lęku i strachu.
Dzieci, które przyszły na świat w Auschwitz praktycznie od razu po urodzeniu były odseparowane od matek, zajmowały się nimi więźniarki do tego przeznaczone. Matki natomiast zaraz po porodzie musiały wracać na blok i do pracy. W związku z tym noworodki były pozostawione same sobie, przez co doznały również głębokich strat emocjonalnych, które często rzutowały na ich późniejsze życie.
Ich cierpienie, zwłaszcza to psychiczne, nie skończyło się wraz z opuszczeniem obozu i zakończeniem wojny. Te osierocone czekały na rodziny adopcyjne, niektóre nie znały nawet własnych imion i nazwisk czy dat urodzenia. Nawet ci mali więźniowie, którzy mieli rodziców pozostali z głębokimi i nieodwracalnymi skutkami poobozowej traumy, które zaważyły na całym ich życiu.