Zanieczyszczenie powietrza nad Krakowem i Skawiną od miesiąca przekracza stany alarmowe - informuje "Rzeczpospolita". Niechlubny rekord padł w grudniu - na krakowskim osiedlu Kurdwanów stężenie tzw. pyłu zawieszonego osiągnęło 360 mikrogramów na metr sześcienny. Norma to 50 mikrogramów, stan alarmowy ogłasza się po przekroczeniu 200.

Z monitoringu środowiska przeprowadzonego na zlecenie Urzędu Marszałkowskiego województwa małopolskiego wynika, że krakowianie oddychali powietrzem przyzwoitej jakości tylko przez pięć grudniowych dni. To wina głównie pieców węglowych, z jakich korzysta ok. 35 proc. mieszkańców Krakowa. Smogowi sprzyja też położenie miasta w niecce. Kolejny problem to spaliny samochodowe.

Choć normy są wielokrotnie przekroczone, nigdy oficjalnie nie ogłoszono alarmu smogowego, gdyż nie pozwala na to ustawa o ochronie środowiska. Ogłoszenie alarmu pozwoliłoby marszałkowi województwa na wprowadzenie ograniczenia ruchu pojazdów, dzięki czemu byłoby mniej spalin.

Zanieczyszczenie powietrza to problem nie tylko Krakowa, ale całej Małopolski. W 2010 r. normy były przekroczone w 21 miejscowościach, praktycznie we wszystkich większych miastach regionu, np. Nowym Sączu, Wadowicach czy Chrzanowie.

By stan powietrza uległ poprawie, trzeba by wymienić piece i kotłownie węglowe na instalacje przyjazne środowisku, np. gaz, baterie słoneczne, doprowadzenie sieci c.o. Według Urzędu Marszałkowskiego do 2020 r. w Krakowie trzeba zlikwidować piece w 24,2 tys. lokali (szacunkowy koszt 263 mln zł), w Nowym Sączu - w 5180 (59 mln zł), a w Zakopanem - w 4230 (49 mln zł).

Aby rozwiązać problem zanieczyszczeń powietrza w Małopolsce, potrzeba ok. 11 mld zł. Prywatnych właścicieli domów ani gmin na to nie stać.