Specjalna komisja izraelskiej armii bada okoliczności śmierci trzech żołnierzy jednostki antyterrorystycznej, którzy w nocy z soboty na niedzielę uczestniczyli w obławie na bojówkarzy "Hamasu".

Wszystko wskazuje na to, że nie zginęli oni w walce z islamistami lecz od kul swych izraelskich kolegów, również biorących udział w operacji. Antyterroryści z wyborowej jednostki Duvdewan (wiśnia) otoczyli w nocy dom, w którym ukrywało się czterech hamasowców. Członkowie tego odziału znani są z tego, że przebierają się za Arabów, co w ciemności mogło wprowadzić w błąd żołnierzy z innych jednostek biorących udział w akcji. "Niewykluczone, że doszło do tragicznego nieporozumienia" - powiedział szef sztabu genreała Szaul Mofaz.

Posłuchaj relacji reportera radia RMF FM z Tel Avivu, Elego Barbura:

Nocny atak

W nocy z soboty na niedzielę oddział izraelski wszedł do wsi A-Sira el Szamije na północ od Nablusu w poszukiwaniu Mahmuda Abu Chunuda, jednego z przywódców Hamasu, który wywodzi się z tej miejscowości. Jest on podejrzany o udział w zamachu z 1997 roku w Zachodniej Jerozolimie, w czasie którego poniosło śmierć 17 osób - dwóch zamachowców i 15 obywateli izraelskich. Kiedy żołnierze izraelscy zbliżyli się do domu, w którym znajdował się odejrzany, zostali zaatakowani ogniem z broni ręcznej przez członków Hamasu. Trzech żołnierzy izraelskich zginęło. W trakcie strzelaniny zabity został jeden Palestyńczyk, zaś Chunud został ranny. Udało mu się jednak uciec na tereny Autonomii Palestyńskiej, gdzie został zatrzymany przez policję palestyńską. "Nasi ludzie otoczyli dom, w którym miał się znajdować podejrzany. W tym momencie zostaliśmy zaatakowani. Zaczęto do nas strzelać. Odpowiedzieliśmy ogniem. To nie była żadna specjalna misja. Tego typu operacje przeprowadzane są regularnie" - powiedział Icchak Eitan.

Eli Barbur:

Hamas jest zdecydowanie przeciwny procesowi pokojowemu i porozumieniom o autonomii z 1993 roku. Jest odpowiedzialny za większość zamachów na Izraelczyków, przeprowadzonych od tamtego czasu.

0:15