30-letni mieszkaniec Gdyni usłyszał zarzut zawiadomienia o fałszywym zagrożeniu. Mężczyzna został zatrzymany wczoraj w porcie po incydencie na pokładzie promu Stena Line płynącego z Karlskrony do Gdyni. Miał on grozić, że wysadzi jednostkę. Kilka godzin trwało przeszukanie statku, na szczęście nie znaleziono - wbrew temu, co miał twierdzić zatrzymany - ładunków wybuchowych.

Prokuratura nie chce zdradzić czy 30-latek przyznał się do winy. Informuje jedynie, że Wojciech K. złożył wyjaśnienia, po tym jak usłyszał zarzut. Śledczy nie chcą jednak zdradzać tego, co dokładnie mówił podejrzany. Przyznają jednak, że koniecznie będzie zbadanie stanu psychicznego mężczyzny - zarówno tego aktualnego, jak i tego w momencie popełnienia przestępstwa.

Śledczy chcą także, by Wojciech K. najbliższe 3 miesiące spędził w areszcie. Wniosek w tej sprawie we wtorek - jak przekazał dziennikarzowi RMF FM Kubie Kałudze prokurator Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku - trafił do sądu. Po południu sędzia przychylił się do niego. 

Groził wysadzeniem promu

W poniedziałek, klika minut po godz. 7 policjanci dostali zgłoszenie w sprawie groźby wysadzenia jednego z promów w Gdyni. Wynikało z niego, że na pokładzie jednego ze statków miał być mężczyzna, który informował, że na pokładzie jednostki porozkładał ładunki wybuchowe.

Jak przekazała Stena Line Polska "rano, na pokładzie promu Stena Line zbliżającego się do Gdyni, jeden z pasażerów zachowywał się w sposób niebezpieczny, a także wyrażał groźby w stosunku do pasażerów i załogi". "Uruchomiliśmy procedury bezpieczeństwa. Pasażer został obezwładniony przez załogę i oddany w ręce policji w Polsce" - wyjaśniła rzeczniczka linii Agnieszka Zembrzycka.

Nikomu nic się nie stało. Pozostali pasażerowie zeszli w Gdyni na ląd. Prom wyszedł on w morze o godz. 13:07.



Opracowanie: