Amerykańska załoga samolotu zwiadowczego, który po zderzeniu z chińskim myśliwcem lądował awaryjnie na wyspie Hainan, już drugi tydzień przebywa na przymusowej gościnie w Chinach. Delegacja dyplomatów Stanów Zjednoczonych spotkała się z nimi po raz trzeci, wciąż jednak nie zanosi się na rychłe zwolnienie załogi uszkodzonej maszyny.

Stany Zjednoczone starają się teraz wymóc na władzach chińskich codzienny regularny dostęp do przetrzymywanej załogi. Wczorajsze spotkanie odbyło się bez udziału Chińczyków. Nie poinformowano jednak o żadnych szczegółach relacji załogi o tym co się naprawdę zdarzyło. Równocześnie Biały Dom wciąż pracuje nad tekstem listu, który pozwoliłby obu stronom wyjść ze sprawy z twarzą nie zmuszając jednak Waszyngtonu do przeprosin. Nic na razie nie wskazuje na to, że to co Amerykanie nazywają wymianą opinii obu stron na temat przyczyn zdarzenia, okaże się dla chińskiego kierownictwa wystarczające mimo, że rzecznik Białego Domu wspominał o postępie w negocjacjach. Szef senackiej komisji sił zbrojnych John Warner oświadczył wczoraj, że po akceptacji przez obu prezydentów taki list powinien być podpisany na szczeblu szefów dyplomacji. Potem eksperci obu stron powinni się spotkać, by ustalić co się zdarzyło i co to oznacza w myśl prawa, które obie strony zaakceptowały w 1998 roku.

Po wczorajszym spotkaniu z załogą generał Neal Sealock poinformował, że wszyscy są w dobrym zdrowiu i dobrym stanie psychicznym: "Załoga jest w dobrym nastroju, wszyscy są razem i nie mogą się doczekać kiedy zostaną wypuszczeni i powrócą do domów". Kolizja amerykańskiego samolotu szpiegowskiego EP-3 i chińskiego myśliwca nastąpiła 6 dni temu. Pilot chińskiej maszyny poniósł śmierć, natomiast amerykańska maszyna awaryjnie lądowała na Hainanie. Jej 24-osobowej załodze nic się nie stało. Jednak na linii Pekin - Waszyngton wzrosło napięcie, bo Chińczycy zarzucili Amerykanom naruszenie ich przestrzeni powietrznej.

foto EPA

09:40