Państwa azjatyckie odetchnęły z ulgą. Po jedenastu dniach kryzys na linii Waszyngton-Pekin został rozładowany i 24-osobowa załoga samolotu jest w drodze do domu. Obecnie piloci i marynarze EP-3 są w drodze na Hawaje. Chińska prasa ogłosiła zwycięstwo nad Stanami Zjednoczonymi.

W podróży członkom załogi towarzyszą lekarze, psycholog, ale i agenci wywiadu. Już na pokładzie Boeinga - którym Amerykanie przylecieli z Chin - rozpoczęła się procedura przesłuchań mająca wyjaśnić co stało się prawie dwa tygodnie temu i jak poważne są straty amerykańskiego wywiadu. Jak oświadczył rzecznik Pentagonu – nie można było czekać. Prawdopodobnie ta procedura potrwa jeszcze na Hawajach około 2 dni. Pekin zwolnił załogę EP-3 bo poczuł się usatysfakcjonowany oświadczeniem władz amerykańskich, w którym wyrażają żal z powodu tego co się stało. W dokumencie nie ma przeprosin, jest natomiast propozycja wspólnego śledztwa i konsultacji, które mają zapobiec podobnym incydentom w przyszłości. Amerykanie przyznają, że doszło do naruszenia chińskiej przestrzeni powietrznej, ale dopiero podczas awaryjnego lądowania. Stany Zjednoczone ubolewają także z powodu śmierci chińskiego pilota, który zginął po zderzeniu z amerykańskim samolotem. Wśród komentatorów nie brak opinii, że prezydent USA George W. Bush posunął się zbyt daleko – że podwójne podkreślenie - jak bardzo Amerykanom jest przykro - to zbyt wiele.

Tymczasem rzecznik chińskiego MSZ-tu podkreśla, że Pekin nie może zagwarantować, iż zwróci Stanom Zjednoczonym ich samolot. To, zdaniem komentatorów wyraźny sygnał, że kryzys na linii Waszyngton - Pekin, choć chwilowo rozładowany, daleki jest od zakończenia. O komentarzach w Stanach Zjednoczonych w relacji korespondenta radia RMF FM Grzegorza Jasińskiego:

To jeszcze nie koniec...

Przez cały czas państwa azjatyckie starały się zachować jak najbardziej neutralne stanowisko. Nawet Filipiny, które podpisały traktat obronny z USA stały z boku argumentując, że "gdy ścierają się dwa gigantyczne słonie, nie należy wchodzić im w drogę". Azjatycka prasa podkreśla jednak, że do zakończenia całej sprawy jest jeszcze daleko. Mimo, że załoga już wkrótce będzie w domu, to dalej nieznany jest los supertajnego samolotu. Dopiero na 18 kwietnia zaplanowane są rozmowy dotyczące zwrotu EP-3 i chińskich żądań zaprzestania prowadzonych przez USA lotów zwiadowczych. Nie omówiono też sprawy przyszłych lotów amerykańskich samolotów na Morzu Południowochińskim. W samych Chinach nastroje po uwolnieniu amerykańskiej załogi są różne. Mieszkańcy wyspy Hainan, gdzie Amerykanie byli przetrzymywani nie kryją gniewu: "Przeprosiny nie wystarczą. Jeśli ktoś cię uderzy w twarz a potem przeprosi, to przeprosiny nic nie dają - w końcu zostałeś uderzony. Powinniśmy oddać to uderzenie, niech też tego posmakują". Negatywnych skutków kryzysu najbardziej obawia się Tajwan. Waszyngton - jak podkreśla się w Tajpej - w zamian za zwolnienie załogi samolotu szpiegowskiego mógł ugiąć się pod żądaniami Pekinu w sprawie wstrzymania sprzedaży Tajwanowi nowoczesnych amerykańskich systemów bojowych. Za niespełna dwa tygodnie administracja Busha musi, jak co roku, zdecydować, jakie rodzaje broni sprzeda rządowi wyspy, uznawanej przez Pekin za integralną część Chin, która "nielegalnie" oderwała się do macierzy.

foto EPA

13:30