Po wyjeździe prezydenta Billa Clintona na szczyt G-8 na Okinawie, amerykańska sekretarz stanu, Madaleine Albright, będzie przewodzić izraelsko-palestyńskim rokowaniom pokojowym w Camp David.

Od rozpoczęcia bliskowschodniego szczytu dziesięć dni temu nie udało się osiągnąć żadnego przełomu. Izraelczycy i Palestyńczycy nawzajem oskarżają się o brak poważnego podejścia do problemu i grożą zerwaniem rozmów. Zdaniem palestyńskiego ambasadora w USA, Hasana Abdula Rahmana, decyzja o kontynuowaniu rozmów to niewielka nadzieja na porozumienie.

"Zarówno Palestyńska jak i Izraelska delegacja zdecydowały się pozostać jeszcze w Camp David. Nie wiadomo jednak, jak długo będą prowadzone rokowania. Mamy nadzieję, że te wysiłki doprowadzą jednak do jakiegoś porozumienia" - mówił Rahman.

Z drugiej strony, jak podkreśla izraelski rzecznik, Gadi Baltianski, rokowania dotyczą bardzo trudnych kwestii, w których ciężko wypracować kompromis zadawalający obie strony. Zdaniem Baltianskiego, "w tych negocjacjach pojawia się bardzo wiele trudności. Rozbieżności w wielu kwestiach są nadal ogromne. Potrzeba bardzo wiele wysiłku i ciężkiej pracy by udało się te rozbieżności przynajmniej zmniejszyć".

Z sondaży wynika, że zarówno Izraelczycy jak i Palestyńczycy coraz mniej wierzą w powodzenie szczytu w Camp David. Obie strony obawiają się również, że fiasko rokowań może doprowadzić do wybuchu kolejnej fali przemocy na Bliskim Wschodzie.

00:40