Warunki pogodowe są ekstremalne - opisują polscy strażacy, którzy walczą z pożarami szalejącymi w Turcji. "40 stopni, codziennie brak jakichkolwiek opadów deszczu i silny wiatr to niestety silna recepta na to, żeby wybuchały takie duże pożary” – powiedział w rozmowie z RMF FM Grzegorz Borowiec, dowódca grupy Polaków wysłanej do Turcji. Do tej pory w tym kraju zginęło 8 osób, spłonęły setki domów oraz tysiące hektarów pól i lasów.

Strażacy, podróżujący lądem, do Turcji dotarli w sobotę wieczorem do miejscowości Dalaman. Tam pomagają w gaszeniu pożarów. Załoga śmigłowca S-70i Black Hawk natomiast z polskimi strażakami i policjantami na pokładzie wylądowała w miejscowości Usak, ok. dwóch godzin lotu od Dalaman. Śmigłowiec w niedzielę dotarł do celu.

Dowódca polskich strażaków w Turcji Grzegorz Borowiec z Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej powiedział, że strażacy do Dalaman dotarli po prawie 40 godzinach ciągłej jazdy. Obecnie zajmują się gaszeniem pożarów z powietrza.

Ukształtowanie terenu powoduje praktycznie brak jakiejkolwiek możliwości działań z lądu. Naszym zadaniem jest pomoc stronie tureckiej przy helikopterach, którymi dysponujemy. Wykonujemy zrzuty wody na front ognia, żeby go spowolnić lub ugasić. Na miejscu z nami jest ponad 30 statków powietrznych z różnych krajów - opisywał w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Pawłem Balinowskim, Grzegorz Borowiec, dowódca grupy gaszącej w Turcji.

Strażacy będą pomagali w Grecji

Duża grupa strażaków jedzie również do Grecji. Tam, jak relacjonuje nasz dziennikarz, sytuacja pogarsza się w zastraszającym tempie, między innymi na wyspie Evia, gdzie tysiące ludzi musiały uciekać z domów.

W drodze do Grecji jest 143 strażaków w 46 pojazdach. To duży konwój, którego misja na Peloponezie potrwa do 23 sierpnia.  




Opracowanie: