17 dni strajku, chaos w mieście, nocna pacyfikacja i w końcu po dwóch ponad godzinnych spotkaniach u biskupa - koniec strajku. Cud ?

To nie cud, to wygrana związkowców i porażka prezydenta Kielc. W chwilę po podpisaniu porozumienia Wojciech Lubawski przyznaje, że musiał zrezygnować ze swojej koncepcji prywatyzacji MPK. Dwa dni wcześniej mówił mi, że to szef Solidarności w regionie zapowiedział mu twardo, że nie pozwoli na prywatyzację przewoźnika w mieście, że mu się z Kielc na całą Polskę taka zaraza nie rozleje. I się nie rozleje. Teraz to związkowcy z Solidarności będą rządzić spółką. Mają założyć coś, co się nazywa spółką pracowniczą. Patrząc na ich strajkowe dokonania, bardzo jestem ciekaw jak powiedzie im się w biznesie. Pewne są 2 rzeczy: że związkowcy, a szczególnie ich szef Bogdan Latosiński stosują związkowe metody z lat 80 nie zauważając upływu czasu i druga, że prezydent miasta zupełnie bezsensownie zdecydował się na wynajęcie ochroniarzy. To było niepotrzebne. Poza tym niestety mimo, że strajk się zakończył, pojawiło się jeszcze więcej niewiadomych. Nie wiadomo na przykład skąd MPK, które nie ma pieniędzy weźmie je na spłacenie kar i strat, które przez czas strajku wyniosły kilka milionów złotych, nie wiadomo na jakich zasadach MPK zacznie wozić ludzi od soboty, przecież nie ma umowy, a poza tym jest firmą niewiarygodną, nie wiadomo w końcu skąd weźmie pieniądze na nowy tabor, który miał sprowadzić nowy przewoźnik, deklaracja, że skorzysta z dotacji unijnych jest tyleż mglista i odległa co sposób aplikowania o te pieniądze. Ale mieszkańcy nie muszą o tym wiedzieć. Mieszkańcy się cieszą.

W ten oto sposób zobaczyliśmy szczęśliwego wojewodę, który odczytał treść porozumienia, prezydenta, który przeprosił Kielczan i ciężko wzdychał, związkowców, którzy machali flagami i wznosili okrzyki oraz bili brawo, ich szefa, któremu uśmiech nie schodził z twarzy i szefa Solidarności w regionie, który podkreślał, jak ważny to dzień. Jak myślicie - który z nich wybiera się na poselski stołek ?