Zachęcam do spojrzenia na dzień 11. listopada przez pryzmat rodzącego się polskiego sportu

A warto wiedzieć, że kiedy Wielka Wojna (któż wtedy przypuszczał, że to określenie tak szybko straci na znaczeniu) miała się ku końcowi sport na ziemiach polskich miał się całkiem dobrze. Jeszcze pod koniec XIX wieku powstawały w poszczególnych zaborach stowarzyszenia i organizacje sportowe zrzeszające naszych rodaków: Związek Polskich Towarzystw Gimnastycznych Towarzystw Sokolich w Cesarstwie Austro-Węgierskim, czy Związek Sokołów Polskich w Państwie Niemieckim. Jak zapewne część z Was pamięta największymi przywilejami cieszyli się Polacy mieszkający w zaborze austriackim. I to właśnie tam najłatwiej było o rozwój tego typu inicjatyw – nie będę wymieniał nazw, ale stowarzyszyli się tam miłośnicy piłki nożnej, narciarstwa, tenisa czy lekkiej atletyki. Dla porównania w zaborze rosyjskim o tego typu pomysłach nie można było nawet pomyśleć, a co dopiero realizować.

Tutaj przypomina mi się postać Karola Rómmela - Polaka walczącego o medal dla Rosji w skokach przez przeszkody (Sztokholm 1912). Prowadził, złoto było na wyciągnięcie ręki, niestety wywrócił się na ostatniej przeszkodzie (skończyło się na 5 złamanych żebrach) Złota nie wywalczył, ale swoją postawą i swoim pechem… urzekł króla Szwecji, który wręczył mu w szpitalu kopię medalu. I tak Rosjanie „krążka” nie wywalczyli, ale Rómmel złoto dostał… Z historycznego punktu widzenia najlepsze rozwiązanie.

Piszę o tym dlatego, żeby pokazać, że kiedy Polska wracała na mapę Europy miała już dorobek organizacyjny, a i sportowych talentów jej nie brakowało.

A przecież najważniejszymi zadaniami w pierwszych latach po wojnie było, oprócz odbudowy potencjału sportowego, stworzenie jednolitych struktur na bazie tego, co istniało w poszczególnych zaborach. O tym jak powinien wyglądać sport w Polsce Niepodległej dyskutowano już we wrześniu 1918 roku w Warszawie na I Zjeździe Polskich Stowarzyszeń Sportowych i Gimnastycznych. Kolejnym celem polskiego sportu miał być udział w Igrzyskach Olimpijskich. Zabiegał o to Kazimierz Biernacki, który pisał: …na olimpiadach, na wielkich meetingach międzynarodowych świecimy nieobecnością. A właśnie dziś, w chwili powstania naszego państwa, powinna młodzież polska reprezentować nowe państwo, na takich międzynarodowych świętach wychowania fizycznego i wykrzyknąć głośno: jesteśmy!

Za słowami poszły czyny. Na warszawskiej Agrykoli zorganizowano zawody sportowe oparte na programie Igrzysk Olimpijskich w Sztokholmie. Rok później, we wrześniu 1919 roku w Krakowie powstał Komitet Udziału Polski w Igrzyskach Olimpijskich – sześć lat później zmienił on nazwę na Polski Komitet Olimpijski.

Minęło trochę czasu zanim na szyi polskiego sportowca pojawił się pierwszy złoty olimpijski krążek (Halina Konopacka – rzut dyskiem, Amsterdam 1928), ale już w międzywojniu mieliśmy prawdziwe sportowe sławy, które budziły powszechny szacunek nie tylko w naszym kraju: Janusz Kusociński, Stanisława Walasiewiczówna, Ernest Wilimowski, Stanisław Marusarz – to jedynie kilka postaci, które teraz przyszły mi do głowy.

Temat, który poruszyłem to naprawdę dziedzina niesłychanie rozległa, choć przyznaję w wielu aspektach może wydać się nudna. Nie każdego (powinno być: "prawie nikogo") zaciekawi przecież historia Karpackiego Towarzystwa Narciarzy i jego rola rodzimego rozwoju rodzimego narciarstwa. Tym niemniej warto w tym dniu, kiedy tyle mówimy o patriotyzmie, i trudnej polskiej historii, przypomnieć sobie, choć na chwilę, o sporcie – dziś przecież ważnej dziedzinie życia. W Warszawie już po raz 21. odbędzie się Bieg Niepodległości. Przecież 11 listopada 1918 i sport stał się Niepodległy.