Utrata świadczeń, pieniędzy, ubezpieczenia i w końcu pracy – to wszystko spotkało panią Małgorzatę z powodu absurdalnej decyzji lekarzy orzeczników ZUS.

Pani Małgorzacie wypadł dysk w kręgosłupie. Stało się to w pracy w czerwcu br. Dźwigała wtedy chorego pacjenta. Od tego czasu cierpiała na potworne bóle głowy, pleców i niedowład prawej ręki – musiała iść na długie półroczne zwolnienie lekarskie.

- Miałam szczęście, że trafiłam do szpitala klinicznego w Szczecinie. - mówi pani Małgorzata. - Lekarze zdecydowali, że konieczny jest zabieg wszczepienia sztucznego dysku. Termin wyznaczono na 24 listopada a tymczasem ZUS wezwał mnie na komisję lekarską pięć dni wcześniej. Tam – w skandalicznych moim zdaniem warunkach - trzyosobowa komisja orzekła jeszcze przed skomplikowanym zabiegiem neurochirurgicznym, że 8 grudnia, dwa tygodnie po zabiegu mam wrócić do pracy.

Rzecznik Szczecińskiego oddziału ZUS, stwierdził: - Skierowanie do szpitala z którym pani Małgorzata przyszła na komisję nie jest dla tej komisji wiążące w takim zakresie żeby przyznać jej świadczenie rehabilitacyjne. Dlatego komisja mogła orzec, że po 182-dniowym zwolnieniu lekarskim pielęgniarka może wrócić do pracy i ze zoperowanym kręgosłupem dwa tygodnie po zabiegu m.in. znów dźwigać pacjentów. Owszem orzec mogła ale nie musiała. Nic nie stało na przeszkodzie aby ZUS termin komisji przesunął w czasie.

Teraz pani Małgorzata nie jest już na zwolnieniu lekarskim, nie ma dalszych świadczeń rehabilitacyjnych bo zdaniem orzeczników 8 grudnia powinna wrócić do pracy. Do pracy jednak nie wróciła bo poszpitalne zwolnienie ma do stycznia. Jednak zakład pracy opierając się na orzeczeniu ZUS-u sprzed operacji stwierdził, że do pracy - choć powinna - nie przyszła i dlatego rozwiąże z nią umowę o pracę. Bez pieniędzy, bez ubezpieczenia, bez świadczeń pani Małgorzata teraz może liczyć tylko na rozstrzygnięcie sprawy w sądzie.