Rzeczywiście. Trochę czasu minęło od ostatniego wpisu. Już chyba wiem dlaczego.

Jestem spokojna, a to adrenalina wyzwala chęć pisania. Motywuje do wstania o 3 rano, do wejścia pod zimny prysznic i działania przez cały dzień na pełnych obrotach. Lekki (albo nie) stres, nerwy czy irytacja powodują, że trzeba natychmiast wyrzucić wszystko, co siedzi w środku. Tak, żeby złość nie zdążyła się skumulować i zadomowić. Stosuję tę metodę od dawna i baaardzo pomaga, chociaż czasem moje otoczenie ma zupełnie inne zdanie w tej sprawie : ) Plus jest taki, że tak jak szybko i głośno wybucham, tak też expresowo się wyciszam.

Zima rzeczywiście mąci tę wiosenną rzeczywistość, ale nie na tyle, żeby mogła mnie wyprowadzić z równowagi : ) W końcu i tak już bliżej niż dalej do wiosny.

Abstrahując od tych nudnych, bo spokojnych wynurzeń, jeszcze tylko jedno spostrzeżenie. Pamiętacie jak pisałam o protestach? Ile czasu od tego wpisu minęło? Jak na mój gust - niewiele. A co jest nadal tematem numer jeden? Strajk. Tyle, że policjantów. Ich problem polega na tym, że tak się przyzwyczailiśmy do tej protestującej rzeczywistości, że nas nie rusza.