W Poznaniu rusza reforma rad osiedli. Będzie ich mniej, ale za to radni będą mogli wydawać więcej pieniędzy. To oni, a nie urzędnicy zdecydują, np. które ulice remontować. W Urzędzie Miasta rozpoczęły się spotkania radnych osiedlowych z radnymi miejskimi.

Rada osiedla to przedziwny twór. Z jednej strony narzekamy, że władza jest gdzieś daleko. Nieosiągalna i niezainteresowana naszymi problemami. Z drugiej strony nie chodzimy na wybory rad osiedli. Z tego połączenia powstaje rada. Walczy w imieniu niezainteresowanych.

Prezydent Poznania ma pomysł na ożywienie obywatelskiego ruchu. Rad ma być o połowę mniej. Będą decydować o realnych wydatkach, a nie tylko o festynach. Dostaną realne pieniądze do wydania. Władzą wykonawczą mają być urzędy dzielnicowe. Na razie jedno jest pewne. Termin wspólnych wyborów – do rady miasta i rad osiedlowych. 2011 rok.

Nie wszyscy są za zmianami. Mniej rad to większa liczba mieszkańców, którzy będą reprezentowani. Mała rada (czyli mała wspólnota mieszkańców) to często duży problem dla urzędników. Tacy radni skutecznie „zatruwają życie” decydentom. W masie ludzkie problemy znikną.

Moje osobiste doświadczenia z radami polegają głównie na ich poszukiwaniu. Dyżur w jeden dzień tygodnia i to przez godzinę. Telefonu brak. Z drugiej strony radni osiedlowi to zwykle najlepsze źródło informacji.