Za kilka lat prawie połowa zużywanego w Polsce gazu będzie dostarczana przez Norwegię. Premierzy Jerzy Buzek i Jens Stoltenberg zawarli porozumienie polityczne w sprawie budowy polsko-norweskiego gazociągu.

Musiało minąć 10 lat na to by w III Rzeczpospolitej móc powiedzieć jesteśmy bezpieczniejsi. Będziemy mieli gaz z alternatywnego - czyli innego niż rosyjskie źródła. Polska zużywa około 11 miliarów metrów sześciennych gazu ziemnego rocznie, z czego około 7 miliardów metrów sześciennych pochodzi z importu, przede wszystkim z Rosji.

Komercyjne negocjacje między Norwegią i Polską mają zakończyć się do końca roku. Potem ma zostać podpisany kontrakt. Nie wiadomo na razie, którędy będzie przebiegać norweska rura. Wersje są dwie: poprowadzenie jej z Morza Północnego przez Danię, albo przez Szwecję. Wiadomo, że jej polski koniec znajdzie się w Niechorzu w zachodniopomorskiem. Za realizację inwestycji ze strony polskiej odpowiedzialne będzie Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, a norweskiej - koncern Statoil. Pierwsze dostawy gazu nastąpiłyby w 2004-2005 roku.

Polska bezpieczniejsza

Obecnie Polska jest całkowicie uzależniona od rosyjskich dostaw gazu, dostarczanego gazociągiem "Przyjaźń". "10 lat czekaliśmy na to, aby Polska miała pewność dostaw gazu z dodatkowego źródła. Dzisiaj nastąpił ten dzień" - mówi premier Jerzy Buzek.

Cytat

Będzie to miało wpływ na stabilość naszego kraju, bezpieczeństwo energetyczne na wiele lat w przyszłość
Jerzy Buzek
Będzie zatem bezpieczniej ale do idealnego stanu potrzebnych jest 3 dostawców. Dlatego od lat prowadzone są rozmowy z Holandią. To jednak na razie odległa przyszłość.

Chociaż gaz norweski nie jest tańszy od rosyjskiego, to Polska może na całej inwestycji zarobić. Norwegia chce sprzedawać 10, a nie 5 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie. Jeśli tym gazem zainteresują się Czechy i Węgry, Polska zarobi na tranzycie.

A co umowa oznacza dla statystycznego "kowalskiego"? Gaz norweski jest droższy a na tańszy na razie nie mamy co liczyć. Cena gazu jest bowiem regulowana przez państwo. Wkrótce jednak, jak mówi Piotr Woźniak wiceprezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, ceny zotaną uwolnione. "W momencie uwolnienia cen, niezależnie od tego, ilu będziemy mieli dostawców ceny prawdopoodbnie podskoczą". Jak bardzo podskoczą, tego jeszcze nie wiadomo. Eksperci uspokajają, że na szczęscie nie dużo.

Kliknij i posłuchaj także relacji reportera RMF FM, Miry Skórki:

00:30