Analitycy obawiają się amerykańskiej akcji odwetowej. Gdyby do niej doszło, na giełdach paliw mogłyby wystąpić braki. A efektem tych obaw jest wzrost ceny ropy. Na giełdzie w Londynie cena baryłki sięgała dziś 29 dolarów i 80 centów.

W naszym kraju na kilkadziesiąt minut spadł kurs złotego. Stało się to po opublikowaniu wypowiedzi Marka Belki. Kandydat na przyszłego ministra finansów stwierdził, że obecne "przewartościowanie" naszej waluty, może sięgać dziesięciu procent i złoty będzie się stopniowo osłabiał. Zapowiedział również, że instrumentami służącymi w przyszłym roku do załatania "dziury budżetowej", mogą być cięcia w wydatkach i podwyżka podatków. Dodajmy, że złoty odreagował już "dołek" notowany po wywiadzie Belki i jest obecnie na poziomie 4,2302, czyli zbliżonym do dzisiejszego otwarcia.

Dolar spadł dziś z kolei w stosunku do euro i znalazł się na najniższym poziomie od pół roku. W pewnym momencie kurs wynosił 92,48 centa. Później jednak dolar nieznacznie odrobił straty. Od wtorkowych ataków, dolar osłabł w stosunku do euro o ponad dwa procent, a wobec japońskiego jena o 3,5 procent.

Spadki zanotowano na zachodnioeuropejskich giełdach. Przed zamknięciem w Warszawie niemiecki DAX spadł o ponad pięć procent, francuski indeks zaś o ponad cztery procent.

Niepewność panuje również na warszawskiej giełdzie. To również efekt wyczekiwania na poniedziałkowe otwarcie Wall Street i konsekwencje ewentualnej amerykańskiej interwencji militarnej. Indeks WIG-20 spadł dziś o 4,47 procent. Największe obroty odnotowały walory BRE, Pekao, TP SA, i PKN-u. A więcej na ten temat znajdziecie na stronach internetowych biznes.interia.pl

16:35