Prokuratura wojskowa ma już całkowitą pewność, jak doszło do katastrofy tupolewa 10 kwietnia 2010 roku. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, śledczy zakończyli analizę opinii uzupełniającej biegłych do wcześniejszych ustaleń.

Potwierdzają się w pełni ustalenia w opinii kompleksowej, co do przyczyn katastrofy. Chodzi o niewłaściwe działanie załogi samolotu, niewystarczające szkolenie kapitana i nawigatora. To także błędy działania rosyjskich kontrolerów w Smoleńsku.

Jeśli chodzi natomiast o mechanizm zniszczenia samolotu - nie ma mowy o wybuchu na pokładzie. Tupolew rozpadł się po zderzeniach z drzewami, a następnie z ziemią. Na kadłubie nie ma śladów osmalenia, nadtopienia czy opalenia.

Biegli twierdzą też, że warkocz ognia - widziany przez świadków - to palące się fragmenty drzew - wcześniej wessane przez silniki samolotów.

Rosja znów przedłuża śledztwo ws. katastrofy

Rosja przedłużyła śledztwo w sprawie katastrofy Tu-154 do 10 marca. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa powiedziała, że szczątki polskiego samolotu "nie są jakimś upominkiem czy relikwią, ale dowodem w śledztwie dotyczącym katastrofy lotniczej".

W końcu marca tego roku Wojskowa Prokuratura Okręgowa wydała postanowienie o postawieniu zarzutów dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska. Jednemu zarzuca się sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy, a drugiemu - nieumyślne sprowadzenie katastrofy. Formalnie grozi im do 8 lat więzienia.

Polscy prokuratorzy chcą też zwrotu wraku oraz tzw. czarnych skrzynek tupolewa, które są w gestii rosyjskiej prokuratury. Rosjanie od dawna deklarują przekazanie wraku i skrzynek stronie polskiej, ale dopiero po zakończeniu swojego postępowania w sprawie katastrofy.

(es)