"Polscy politycy powinni bardziej ważyć słowa. Być stanowczy, ale nie prowokować Rosji" - uważa profesor Richard Pipes, były doradca Ronalda Reagana. Znany historyk Uniwersytetu Harvarda w rozmowie z amerykańskim korespondentem RMF FM Pawłem Żuchowskim podkreśla, że Rosjanie czują się upokorzeni i są w stanie przeżyć nawet poważny kryzys ekonomiczny, byle tylko Rosja znów była wielkim, znaczącym mocarstwem. Profesor Pipes uważa, że Władimir Putin będzie gotowy bardzo mocno pogorszyć sytuację międzynarodową.

Paweł Żuchowski: Wkrótce minie rok od zajęcia Krymu. Jak pan ocenia to, co się wydarzyło w tym czasie? Dalsza eskalacje konfliktu, zestrzelenie malezyjskiego samolotu...

Richard Pipes: To bardzo nieprzyjemna sytuacja. Bardzo zła. I wydaje mi się, że agresję wobec Ukrainy nakręca sytuacja w Rosji. Władimir Putin wie, że w jego kraju jest poważny kryzys ekonomiczny. I on w ciągu najbliższych paru lat może się znacznie pogorszyć. Do tego Putin wie, że Rosjanom bardzo zależy na tym, by ich kraj był wielkim mocarstwem, żeby inne państwa się ich bały. I Rosjanie są gotowi głodować, byle Rosja była największą potęgą na świecie. I może być im źle, ale jeżeli widzą, że Putin zabiega, aby Rosja była wielka, to wiele mu wybaczą. Uważam, że cały ten konflikt jest bardzo mocno połączony z kryzysem ekonomicznym w Rosji.

Uważa Pan, że Władimirowi Putinowi i Rosjanom marzy się wielka Rosja? Jak za czasów ZSRR?

Jak największa. Może nie aż taka jak za czasów Stalina, ale jak największa. Rosjanie czują się bardzo upokorzeni. Dlatego, że byli wielkim mocarstwem, oni pokonali Niemców w czasie II Wojny Światowej, stali się mocnym rywalem Stanów Zjednoczonych, a dzisiaj kim są? Specjalnie nikt się z nimi, według mnie, nie liczy. I Władimir Putin wie, że dla Rosjan jest to bardzo nieprzyjemne. I, że oni są gotowi przeżyć nawet jakiś kryzys ekonomiczny, byle oni byli wielkim mocarstwem.

Jak według pana w najbliższych miesiącach będzie się rozwijała sytuacja polityczna?

Władimir Putin nie będzie zważał na to, co uważa świat. Nie będzie się zastanawiał, czy to co robi, podoba się Europejczykom czy Amerykanom. Ostatnio byłem bardzo zdumiony, zajrzałem do 'Prawdy', ta gazeta jeszcze istnieje. Tak antyamerykańska jak za czasów Stalina. Wszystko co robią Amerykanie jest do niczego według dziennikarzy tej gazety. Wszystko jest złe i nastawione przeciwko Rosji. Władimir Putin będzie gotowy bardzo mocno pogorszyć sytuację międzynarodową.

Mamy już nową zimną wojnę czy powoli się do niej zbliżamy?

Zanosi się na to. Ale nie wiem, czy do tego dojdzie, czy w takim wymiarze jak pamiętamy zimną wojnę. Ale bardzo mocno pogorszą się stosunki między Rosją a Europą i Ameryką.

Unia Europejska zdecydowała o nałożeniu kolejnych sankcji na Rosję. Według pana to dobra decyzja?

Dobra. Ale kraje Unii Europejskiej trochę się boją. Idą trochę za Stanami Zjednoczonymi w tej sprawie. Ale to dobra decyzja.

Polscy politycy czasem ostro wypowiadają się o Rosji. Powinni utrzymywać taki ton wypowiedzi?

Ja nie byłbym bardzo agresywny. Dlatego, że Polska jest bardzo narażona. Jest sąsiadem. Polscy politycy powinni ważyć słowa. Niemcy, Francuzi, Anglicy mają do granic Rosji trochę dalej. Ja bym dał ostro wypowiadać się Amerykanom i Europejczykom z krajów zachodnich. I trzymać się cicho, spokojnie, rozsądnie. Niech ostro wypowiadają się Amerykanie. Polacy powinni zachowywać się rozsądnie.

Nie uważa pan, że ktoś mógłby powiedzieć, że się boimy, jesteśmy tchórzami?

Absolutnie nie. Wszyscy wiedzą, że Polacy nie są tchórzami.

A jak pan ocenia postawę Stanów Zjednoczonych?

Oni nie chcą całkowicie zerwać stosunków z Rosją. Chcą pozostawić otwarte drzwi, żeby móc negocjować i by były zachowane stosunki dyplomatyczne. Ale zachowują się nieźle. Ja bardzo krytycznie odnoszę się do Baracka Obamy ale jeżeli chodzi o Rosję, to on jest w porządku.

Za dwa lata wybory w USA. Wszystko możliwe, że w ciągu tych dwóch lat sytuacja na Ukrainie nie ulegnie poprawie. I, że Rosja nadal będzie destabilizować sytuację w tym kraju. Co gdyby prezydentem został polityk Partii Republikańskiej?

Na pewno w stosunki do Rosji odnosiłby się dużo ostrzej. Cała Partia Republikańska tak by się zachowywała i ich wyborcy. Byliby bardziej agresywni. Mnie się wydaje, że jeżeli Republikanin wygra wybory za dwa lata i Rosjanie nie poprawią swojego zachowania, to stosunki między Rosją a Stanami Zjednoczonymi bardzo się pogorszą. Każdy Republikanin będzie prowadził mocniejszą politykę wobec Rosji niż ta, którą prowadzi Barack Obama. Uważam, że dobrze stałoby się, gdyby Republikanin został prezydentem za dwa lata.