Obywatele Niemiec dołączyli się do separatystów walczących na Ukrainie. Większość z nich to Niemcy rosyjskiego pochodzenia. Wśród nich są byli żołnierze Bundeswehry – alarmuje niemiecki „Die Welt”. Szeregi prorosyjskich separatystów zasilają też Skandynawowie. Jednak według władz w Sztokholmie, większym zagrożeniem są ci jadący na wojnę, którą światu wypowiedzieli dżihadyści.

Według danych niemieckich służb, na wschodzie Ukrainy walczy po stronie separatystów więcej niż 100 Niemców. To w większości ludzie z podwójnym obywatelstwem. Dlatego - w przeciwieństwie do tych Niemców, którzy dołączyli do bojowników Państwa Islamskiego - są praktycznie bezkarni. Aby ich skazać, sąd musiałby im udowodnić udział w grupie terrorystycznej, za co grozi 10 lat więzienia, lub dożywocie w przypadku udowodnienia uczestnictwa w zbrodni wojennej.

Oficjalnie rząd w Berlinie nie potwierdza, żeby niemieccy obywatele walczyli po stronie prorosyjskich separatystów. Tymczasem młodzi ludzie bombardują internet dowodami na swój udział w walkach na wschodzie Ukrainie. Media społecznościowe zasypywane są zdjęciami i filmikami mężczyzn w mundurach i z bronią w ręku. 

Nawet 300 Szwedów walczy po stronie bojowników Państwa Islamskiego

Oddziały separatystów na wschodzie Ukrainy zasilają też ochotnicy ze Skandynawii. Kilka tygodni temu szef policji bezpieczeństwa Szwecji Anders Thornberg przyznał, że na wojnę na Ukrainie wyjechało ok. 30 ekstremistów z tego kraju. 5 do 10 z nich bierze czynny udział w walkach, pięciu zajmuje się stroną propagandową, kilku kolejnych powróciło już do Szwecji.

Według Thornberga, większym problemem są ci obywatele Szwecji, którzy dołączają do bojowników Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku. Säpo ma ok. 100 potwierdzonych takich przypadków, kolejne 150 są podejrzewane.

Szef policji bezpieczeństwa tłumaczy, że oni stanowią największe zagrożenie dla bezpieczeństwa Szwecji - już po powrocie do kraju.