28 osób zginęło w wypadku belgijskiego autobusu w Szwajcarii. Wśród ofiar śmiertelnych jest 22 dzieci w wieku 11-12 lat. Do tragedii doszło w kantonie Valais. Rozpędzony autokar rozbił się o ścianę tunelu. Belgia nie może otrząsnąć się z szoku.

Do wypadku doszło o godzinie 21.15 w szwajcarskiej miejscowości Siders. Z pierwszych informacji, jakie podawała szwajcarska policja wynikało, że autobus, przejeżdżając podalpejskim tunelem, nagle skręcił w prawo i z całym impetem uderzył w ścianę tunelu. Potem uściślono, że kierowca mógł stracić panowanie nad kierownicą po tym jak najechał kołem na krawężnik. Wtedy autobus mogło zarzucić na ścianę zatoczki bezpieczeństwa, znajdującej się w tunelu. Siła uderzenia była tak wielka, że zmiażdżony został cały przód pojazdu. Przygniótł on znajdujące się w środku dzieci. Akcja ratunkowa na miejscu wypadku trwała całą noc. Brało w niej udział około 200 osób, w tym 15 lekarzy, 30 policjantów, 60 strażaków.

Autokarem, który się rozbił w tunelu, podróżowały dzieci z dwóch szkół podstawowych w Lommel i Heverlee we Flandrii. Uczniowie w wieku około 11-12 lat wracali z zimowego wypoczynku w alpejskim kurorcie w Val d'Anniviers. Dziewięcioro z nich ma obywatelstwo holenderskie. Większość dzieci to uczniowie ostatniej klasy szkoły podstawowej. Dla wielu z nich był to pierwszy wyjazd zagranicę bez rodziców. Belgijska gazeta "De Morgen" ujawniła, że dzieci ze szkoły St. Lambert prowadziły w internecie blog o swoim pobycie na obozie narciarskim. Na nim dzieci zostawiały wiadomości dla swoich rodziców. "Najukochańsza mamo i tato, tu jest super", "Jedzenie jest bardzo smaczne, na nartach idzie mi dobrze, ale bardzo za Tobą tęsknię" - to niektóre z nich.

Obie szkoły w Lommel i Heverlee, do których uczęszczały dzieci, zostały dzisiaj zamknięte. Przed ich gmachami z godziny na godzinę pojawia się coraz więcej kwiatów.

Dramatyczna akcja ratunkowa

Wśród 28 ofiar są dwaj kierowcy autobusu. Kolejnych 24 pasażerów jest rannych. Zostali 8 helikopterami i 12 karetkami odwiezieni do czterech szpitali w kantonie Valais. Dwie najciężej ranne osoby trafiły do szpitala uniwersyteckiego w Lozannie, jedna do stolicy Szwajcarii, Berna. Lekarz pogotowia Jean-Pierre Delars powiedział, że większość rannych ma urazy wielonarządowe, a ich stan stawia pod znakiem zapytania prognozy przeżycia. Biorąc pod uwagę stan pojazdu, można sobie wyobrazić, że bez wątpienia jego prędkość była znaczna. Większość poszkodowanych jest niestety ciężko ranna, chodzi głównie o urazy wielonarządowe - oznajmił Dellars.

Belgijskie media podają, że niektórzy rodzice nie mają nawet pewności, czy ich dzieci przeżyły wypadek. W drodze do Szwajcarii jest grupa specjalistów, którzy zajmą się identyfikacją ofiar.

Kierujący akcją ratunkową Jean-Pierre Deslarzes opowiadał o bardzo trudnej pracy ratowników medycznych. Byli w szoku, niektórzy nie byli w stanie powstrzymać łez. Jak powiedział, nawet najbardziej zahartowani ratownicy byli wstrząśnięci wypadkiem, w którym po raz pierwszy było tak wiele dzieci wśród ofiar.

Komendant policji kantonalnej Christian Varone podkreślał, że takiej tragedii w regionie jeszcze nie było. Prokurator Olivier Elsing podczas specjalnej konferencji prasowej poinformował, że autobus był nowy lub prawie nowy. Służby ratownicze zjawiły się na miejscu wypadku bardzo szybko.

Belgia jest w szoku

Belgijska telewizja przerwała program i na żywo relacjonuje to, co dzieje się w Szwajcarii. Po południu mają tam dotrzeć bliscy ofiar. Do ich dyspozycji rząd w Brukseli podstawił dwa samoloty wojskowe. Ich lądowanie spodziewane jest w Szwajcarii o godz. 13.30. Na miejscu na rodziny ofiar czekają już psychologowie. To tragiczny dzień dla wszystkich Belgów - oświadczył premier Elio Di Rupo, dodając, że jeszcze dziś uda się na miejsce tragedii. Wraz nim pojedzie premier Flandrii Kris Peeters.

Autokar był nowy, a kierowcy wypoczęci

Minister spraw zagranicznych Didier Reynders powiedział w rozmowie z francuską stacją Europe 1, że autobus, który się rozbił w tunelu był jednym z trzech. Dwa pozostałe autobusy z dziećmi wróciły już do Belgii. Autokar należał do firmy transportowej z Aarschot, która cieszy się dobrą opinią. Został zarejestrowany w 2002 roku. Obaj kierowcy spędzili wtorek wypoczywając przed podróżą i wszystko wskazuje na to, że przepisy dotyczące godzin postojowych i godzin pracy kierowców nie zostały złamane - powiedział minister transportu Belgii Melchior Wathelet. Jak podkreślił, do wypadku doszło na krótko po wyjeździe, około 20 minut po starcie, na prostym odcinku drogi. Wydaje się być niemożliwe, że kierowca autobus był zmęczony lub zasnął za kierownicą - powiedział minister Wathelet. I dodał: Moje myśli są przy tych rodzicach, którzy nie doczekają się już powrotu swoich dzieci do domu. Ten dramat wstrząsnął Belgią. Rozmiar tragedii jest ciężki do pojęcia - skomentował Jan Luykx z ambasady Belgii w Szwajcarii.

Seria tragicznych wypadków autobusowych

Wypadek, jaki się wydarzył w kantonie Valais był najtragiczniejszy w Szwajcarii od 1982 roku, kiedy to w zderzeniu autobusu z pociągiem zginęło 39 turystów z Niemiec. W 2005 roku w wypadku autobusu zginęło 12 osób, a 15 zostało rannych. W 2001 w wypadku w tunelu Gottharda w Alpach zginęło 11 osób.

Jednym z najtragiczniejszych katastrof był wypadek z polskimi pielgrzymami pod Grenoble we Francji. 22 lipca 2007 roku zginęło 26 osób, a 24 zostały ranne. Mimo braku odpowiedniego zezwolenia, autokar z polskimi turystami wjechał na niebezpieczną górską drogę w rejonie Laffrey; na zakręcie uderzył w barierkę i stoczył się kilkadziesiąt metrów w dolinę rzeki. Podróżowało nim po europejskich sanktuariach maryjnych 50 osób - 47 pielgrzymów, dwóch kierowców i pilotka.

26 września 2010 roku w wypadku polskiego autokaru w Niemczech zginęło 13 osób, a 16 zostało rannych. Na obwodnicy Berlina autokar uderzył w filar wiaduktu po kolizji z samochodem osobowym, który wpadł w poślizg i zderzył się z nim.