Lech Kaczyński podpisał rządową ustawę o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego dla pracowników i przedsiębiorców. To najważniejsza część pakietu antykryzysowego. Prezydent zaznaczył jednak, że nie jest to projekt doskonały.

Decyzję Lecha Kaczyńskiego można podsumować krótko – na bezrybiu i rak ryba, więc lepiej taka ustawa antykryzysowa niż żadna. Prezydenta przekonał fakt, że projekt będzie hamulcem rosnącego bezrobocia. To co nam grozi w tej chwili, to powrót bezrobocia na wielką skalę. Ta ustawa rzeczywiście przyjmowanie innych rozwiązań niż zwalnianie pracowników - stwierdził.

To jednak jedyne przychylne słowa, które Kaczyński skierował do rządu i jego walki z kryzysem. Dalej było już tylko gorzej. Remedium miało być właśnie euro. Remedium miało być: a. wpłata nieistniejącego zysku z NBP; b. masowa i błyskawiczna prywatyzacja; c. podwyższenie podatków. Z wszystkich tych planów się błyskawicznie wycofano - przypomniał prezydent.

Zapisy zawarte w ustawie mają pomóc firmom, które popadły w kłopoty finansowe. Z ustawy mogą korzystać te przedsiębiorstwa, których przychody po 1 lipca 2008 r. spadły o przynajmniej 25 proc. w ciągu trzech miesięcy. Przewidziane rozwiązania dotyczą m.in. uelastycznienia czasu pracy, ograniczenia w zatrudnianiu na czas określony, a także prowadzenia szkoleń dla pracowników.

Pakiet ma obowiązywać przez dwa lata. Według szacunków resortu pracy może z niego skorzystać 250 tysięcy pracowników.