Będzie odwołanie po wyroku w sprawie, która była inspiracją głośnego filmu „Układ zamknięty”. Krakowski sąd skazał trzech przedsiębiorców z Krakowa na kary więzienia w zawieszeniu za wyprowadzenie kilkudziesięciu milionów złotych z Polmozbytu. Prokuratura domagała się znacznie surowszych kar. „Nie mam wątpliwości, że to, co robiliśmy, robiliśmy dobrze, zgodnie z prawem i z własnym sumieniem” – mówi w rozmowie z Michałem Zielińskim jeden ze skazanych Paweł Rey.

Krakowski sąd skazał w piątek dwóch krakowskich biznesmenów Lecha Jeziornego i Pawła Reya za udział w wyprowadzeniu z krakowskiego Polmozbytu ponad 15 mln zł i działanie na szkodę innej spółki w kwocie 3,6 mln zł. Obaj oskarżeni zostali uznani przez sąd za winnych wyprowadzenia z Polmozbytu za pośrednictwem innych spółek ponad 15 mln zł oraz działania na szkodę innej spółki w wysokości 1,3 mln zł. Sąd uznał, iż działali w ramach precyzyjnie zaplanowanej operacji, której głównym beneficjentem miał być nieżyjący już Witold Sz.

Lech Jeziorny został skazany na karę 2 lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata i 156 tys. zł grzywny; będzie też musiał częściowo naprawić szkodę Polmozbytowi w wysokości 40 tys. zł. Paweł Rey usłyszał wyrok jednego roku i ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata i 90 tys. zł grzywny. Musi też zwrócić Polmozbytowi 30 tys. zł. Obaj oskarżeni otrzymali zakaz pełnienia funkcji w zarządach i radach nadzorczych spółek przez 4 lata. Na poczet grzywien i zakazu zaliczył im okres pozbawienia wolności.

Za winnych pomocnictwa sąd uznał oskarżonych: Tomasza A. (rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 10 tys. zł grzywny); Tadeusza O. (10 tys. zł grzywny) i Bogdana M. (5 tys. zł grzywny). Za usiłowanie ukrycia pochodzących z przestępstwa akcji Polmozbytu Grzegorz N. skazany został na 8 miesięcy w zawieszeniu na dwa lata i 5 tys. zł grzywny. Sąd orzekł jednocześnie przepadek na rzecz Polmozbytu ponad 500 tys. akcji tej spółki. 


Rey: Przestroga jest tego taka, że ryzyko jest duże i trzeba się z nim liczyć

Paweł Rey: Sąd krótko mówiąc podważył istotę wykupu menadżerskiego, który polega na tym, że menadżerowie posługują się właśnie jak to jest w samej nazwie lewarowaniem  kredytami...

Michał Zieliński:... czyli organizowaniem finansowania zewnętrznego, tak?


Organizowanie finansowania zewnętrznego. Sąd stwierdził, że przecież menadżerowie, którzy przystępują do wykupu menadżerskiego powinni mieć własne pieniądze i to zrealizować z własnych pieniędzy. Ale to wtedy nie byłby wykup menadżerski, tylko zakup po prostu w sklepie, czy na giełdzie, czy gdziekolwiek.

A wy te pieniądze zewnętrzne mieliście skąd?

Z kredytu.

Udzielonego przez?

Z kredytu. My przeprowadziliśmy tak naprawdę dwa wykupy menadżerskie w grupie SAFRIN. Prokuratura miała zastrzeżenia i złożyła zarzuty. Natomiast po 6 czy 7 latach prowadzenia śledztwa prokurator odstąpił od tego śledztwa umarzając je, wykazując, że to były po prostu wykupy menadżerskie zgodne z prawem kropka. Natomiast sąd, który zajmował się wykupem menadżerskim w Polmozbycie stwierdził, że to w zasadzie jest to samo, co w tam tym przypadku, ale on nie podziela zdania czy opinii prokuratury, która umorzyła tamto postępowanie i uważa, że sytuacja ma się inaczej i że ten wykup menadżerski był nieprawidłowy.

Takich wykupów menedżerskich zastosowano przecież bardzo wiele. Wiele jest takich przykładów.

Takich wykupów menedżerskich zastosowano bardzo wiele. Nasz przykład jest cytowany jako wzorcowy przykład na różnego rodzaju konferencjach, które się zajmują wykupami menedżerskimi i lewarowanymi. Nie mam wątpliwości, że to, co robiliśmy, robiliśmy dobrze, zgodnie z prawem i z własnym sumieniem. Po prostu pamiętam moje myśli, moje motywacje i to co robiłem. Nikt mi nie wmówi, że to jest działanie przestępcze czy z chęcią pokrzywdzenia kogokolwiek czy spółki, czy osób.

Jaka nauka płynie z tego waszego przykładu dla ludzi, którzy chcą w Polsce robić pieniądze?

Właściwie trudno przestrzec kogoś, żeby na przykład nie robił biznesu, bo tego nie zrobię. Natomiast przestroga jest tego taka, że ryzyko jest duże i trzeba się z nim liczyć.

Sąd uwzględnił długość postępowania

W uzasadnieniu wyroku sąd podkreślił, że wymierzając niskie kary pozbawienia wolności, uwzględnił długość postępowania i skutki, jakich doznali oskarżeni, i że przeniósł ciężar kar na stronę finansową. Stwierdził także, że analizując działanie oskarżonych w sprawie Krakowskich Zakładów Mięsnych, na co powoływał się m.in. Lech

Jeziorny, nie podzielił wniosków prokuratury, która umorzyła postępowanie w tamtej sprawie.

Według aktu oskarżenia mechanizm przestępstwa polegał na tym, że oskarżeni kupili pakiet akcji dający kontrolę nad spółką, finansując ten zakup ze środków Polmozbytu. Następnie - już po przejęciu kontroli nad spółką - wyprowadzili majątek z Polmozbytu do innych spółek, bądź na własne rachunki.

Zarzuty wobec części oskarżonych obejmowały też pranie brudnych pieniędzy, bo kupione za pieniądze Polmozbytu akcje tej spółki były transferowane do innych podmiotów w celu ukrycia ich przestępczego pochodzenia.

Na razie prokuratura nie chce wypowiadać się na temat wyroku. Po zapoznaniu się z pisemnymi motywami będziemy - jako prokuratura - mogli podjąć decyzję co do oceny wyroku - mówi w rozmowie z RMF FM prokurator Andrzej Kwaśniewski.

Proces trwał ponad 7 lat

Proces w tej sprawie rozpoczął się w marcu 2006 r. Początkowo akt oskarżenia zawierał zarzuty wobec 16 osób, jednak sześć z nich przyznało się do winy i złożyło wnioski o dobrowolne poddanie się karze. Wśród pozostałych 10 oskarżonych znaleźli się członkowie władz spółki Polmozbyt i spółek córek z różnych lat funkcjonowania; w tym Jeziorny i Rey. W toku procesu zmarł Witold Sz., którego prokuratura uważała za jednego z głównych organizatorów procederu. Postępowanie przeciw niemu umorzono.

Na trop nieprawidłowości w Polmozbycie wpadli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego. Ich podejrzenia

potwierdziła kontrola skarbowa. W toku postępowania śledztwo rozszerzono o wątek nieprawidłowości w Krakowskich Zakładach Mięsnych, ale śledztwo w tej sprawie umorzono.

Historia krakowskich przedsiębiorców stała się kanwą filmu "Układ zamknięty", zrealizowanego przez Ryszarda Bugajskiego. Jak mówił reżyser, film nie opowiada jednak o konkretnej sprawie i "żadna z postaci nie jest dokładnym odwzorowaniem rzeczywistych bohaterów tej historii, jednak prawda o tych zdarzeniach została zachowana".

Wyrok jest nieprawomocny.

(mpw)