Pół miliarda złotych niedoboru w budżecie Narodowego Fundusz Zdrowia. O tyle mniej pieniędzy z naszych składek zdrowotnych wpłynęło do funduszu do końca września. Jak się okazuje, NFZ padł ofiarą optymizmu byłego już ministra finansów Jacka Rostowskiego.

Plan finansowy NFZ-etu był przygotowywany, gdy minister finansów z rozmachem obiecywał niemal 3-procentowy wzrost gospodarczy i bezrobocie nieprzekraczające 13 procent. Jak już wiemy, okazało się to mirażem. Rząd znowelizował wprawdzie po wakacjach budżet i zwiększył deficyt, ale NFZ został z nierealnymi wpływami na papierze. Bezrobocie jest wyższe, niż zakładano, więc do Funduszu wpływa mniej składek od osób pracujących.

500 milionów złotych (niedoboru) jest gorsze od spodziewanego, natomiast fundusz utrzymuje płynność finansową - zapewnia rzecznik NFZ-etu Andrzej Troszyński. Po pierwsze, NFZ ma fundusz rezerwowy "na czarną godzinę", który już został uruchomiony - sięgnięto po 640 milionów. Po drugie, jak ustalił reporter RMF FM Mariusz Piekarski, NFZ wydał około miliarda złotych mniej na refundacje leków i z tych pieniędzy chce zasypać dziurę, gdyby do końca roku pieniędzy ze składek było jeszcze mniej.

NFZ liczy jednak, że w ostatnich miesiącach roku poprawi się jego wynik finansowy, a ściągalność składki będzie wyższa. Wszystko dlatego, że na koniec roku wiele osób dostaje podwyżki i premie, co może wpłynąć na wysokość składek przekazywanych z ZUS-u do NFZ-etu.

(edbie)