Osadzony w areszcie działacz społeczny Piotr Ikonowicz twierdzi, że został skazany w stronniczym procesie, i uważa się za więźnia politycznego. "Celem tego wyroku było napiętnowanie działań opartych na obywatelskim nieposłuszeństwie, podejmowanych w obronie ludzi niezgodnie z konstytucją eksmitowanych na bruk" - przekonuje. Zapowiada też protest głodowy. Cel: zwrócić uwagę na sytuację eksmitowanych.

Trzeba pokazać władzy, w jakim kraju żyje, wstrząsnąć opinią publiczną i rządzącymi, by spojrzeli w lustro i nie opowiadali historii, jakim to jesteśmy krajem wielkiego sukcesu. Trzeba się zastanowić, jak ten kraj zreorganizować - mówił Ikonowicz, który w środę trafił do zakładu karnego na warszawskim Grochowie. Ma tam odsiedzieć 90 dni za udział w pobiciu właściciela kamienicy.

W 2000 roku Ikonowicz - ówczesny poseł, współtwórca Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej - brał udział w blokowaniu eksmisji pary starszych ludzi. Osiem lat później sąd skazał go za udział w pobiciu właściciela domu na 6 miesięcy ograniczenia wolności. Na wniosek Ikonowicza zamieniono tę karę na grzywnę, a gdy jej nie zapłacił, grzywnę zamieniono na 90 dni aresztu. Ikonowicz miał zacząć odbywać karę 14 października, ale nie stawił się do więzienia. W środę został zatrzymany przez policję i doprowadzony do aresztu.

"Eksmisja to barbarzyństwo"

Teraz Ikonowicz zapowiedział bezterminowy protest głodowy, który - jak mówił - ma na celu wprowadzenie pięcioletniego moratorium na wykonywanie wyroków eksmisyjnych. Pięć lat - bo mam nadzieję, że do tego czasu minie kryzys. Dziś 82 procent społeczeństwa nie posiada oszczędności, a (ludzie) są zagrożeni utratą pracy. To oznacza, że każde potknięcie, utrata pracy, powoduje, że przestaje się płacić czynsz, a nie może być tak, że na końcu uczciwy człowiek ląduje na ulicy - tłumaczył.

Uważam eksmisję za barbarzyństwo nie do uzasadnienia nie tylko ze względów humanitarnych, ale też ekonomicznych - podkreślał.

Dodał, że w Polsce wydaje się rocznie 8 tysięcy wyroków eksmisyjnych. Z punktu widzenia budżetu to nie byłby tak bardzo obciążający wydatek, by tym ludziom pomóc. Po co wydawać ciężkie pieniądze, by utrzymać dziecko w domu dziecka - bo bezdomnym rodzicom dziecko się zabiera - zamiast dać tym ludziom kilkaset złotych zasiłku i pozwolić im to mieszkanie utrzymać - przekonywał. Zaznaczył też, że "człowiek na ulicy z pewnością żadnych długów nie popłaci".

Według zapowiedzi Ikonowicza, wkrótce zostaną ukończone prace nad projektem ustawy o zapobieganiu bezdomności, który ma zostać zgłoszony za pośrednictwem posłów Twojego Ruchu i wicemarszałek Sejmu Wandy Nowickiej. Projekt zakłada, że nikt, kto nie może kupić lub wynająć mieszkania, nie będzie eksmitowany na bruk. Wprowadza też kategorię pomieszczeń hostelowych, w których każda rodzina ma swój pokój. Bo dziś mamy warunki dla ludzi jak tu w celi, urągające prawu do prywatności - uważa Ikonowicz.

"Bogatsi używają aparatu państwa, by gnębić innych"

Ikonowicz przekonywał, że został skazany w stronniczym procesie. Wyrok, który w nim zapadł, był sprzeczny ze zgromadzonymi dowodami. Celem tego wyroku było napiętnowanie działań opartych na obywatelskim nieposłuszeństwie, podejmowanych w obronie ludzi niezgodnie z konstytucją eksmitowanych na bruk. W związku z tym uważam się za więźnia politycznego - mówił.

Ludzie bogatsi używają dziś aparatu państwowego do tego, by innych gnębić. I to aresztowanie było też po to, by pokazać: "Jak będziecie podskakiwać, jak będziecie się bronić, organizować, to spotka was to, co Ikonowicza". No i tak właśnie robią - stwierdził.

Skrytykował też decyzję sądu, który negatywnie zaopiniował wniosek o jego ułaskawienie, choć - jak przyznał - niczego innego się nie spodziewał. Stwierdził, że "nie ma łagodnych wyroków za niepopełnione czyny", zatem nie mógł zgodzić się na karę prac społecznych. Poza tym wszystko, co robię, to są prace społeczne - podsumował.

(edbie)