Jakiś poseł przypomina przedszkolaka. Nie potrafił poczekać z siusianiem godziny i poleciał z jęzorem do dziennikarki - tak Tomasz Nałęcz, szef sejmowej komisji śledczej komentuje dzisiejszą publikację "Rzeczpospolitej" o zeznaniach prokurator Marciniak.

Tomasz Skory: Tylko nieco ponad 15 procent Polaków dobrze ocenia sejmową komisję śledczej, źle ocenia ją ponad połowa badanych. Panie marszałku, dlaczego Polacy was nie lubią?

Tomasz Nałęcz: Zajmujemy się jedną z najbardziej ponurych afer III RP, a ponieważ żadna poważna afera w III RP nie została rozwiązana, to ludzie nie wierzą, że i w tej sprawie coś się istotnego zdarzy.

Tomasz Skory: Oglądalność i słuchalność wam spada.

Tomasz Nałęcz: Jakby pan występował w tej samej roli przez 8 miesięcy, to pan by się też znudził.

Tomasz Skory: Nie spytam nawet dlaczego, komisja jednogłośnie i bez szemrania zgodziła się na utajnienie przesłuchania prokurator Marciniak. Spytam tylko, czy to jest w porządku z punktu widzenia logiki?

Tomasz Nałęcz: Nie było innego wyjścia. Tam, gdzie w grę wchodzi tajemnica służbowa, to z mocy prawa musi to być utajnione. Jak mówił pan poseł Rokita, to ja zgłosiłem ten wniosek na posiedzeniu komisji śledczej i wystąpiliśmy do dysponenta tej tajemnicy – prokuratora generalnego – o zdjęcie tej klauzuli.

Tomasz Skory: Ale komisja miała przy otwartej kurtynie i na bieżąco informować o swoich poczynaniach. A tymczasem zamykacie z panią prokurator na 3 godziny, potem mówicie: „E, to nic takiego, potem odtajnimy”.

Tomasz Nałęcz: Polska jest państwem prawa i ustawodawca różnym kategoriom zawodowym przyznał prawo działania z zachowaniem tajemnicy. Także środowisku dziennikarskiemu i przed komisją także dziennikarze powoływali się na tajemnicę dziennikarską. Jesteśmy organem Sejmu, władzy najwyższej, ustawodawczej, możemy działać tylko przestrzegając prawa.

Tomasz Skory: Ale tu sprawa sprowadza się do tego, że decyzję o odtajnieniu podejmuje minister Kurczuk. Ten sam, jak wiadomo, który wsławił się prowadzeniem przez wiele miesięcy prywatnego śledztwa. Toż to jakieś dziwactwo.

Tomasz Nałęcz: Miałby pan rację, krytykując ministra Kurczuka, gdyby minister nie zgodził się na zdjęcie tego Gryfu. Minister zgodził się - od czasu, gdy zwróciłem się do ministra o dopuszczenie prokuratora do zeznań minęło kilkanaście godzin i w ekspresowym tempie wyrażono zgodę na przesłuchanie i moim zdaniem nie będzie on długo czekał na zdjęcie klauzuli tajności z efektów tego przesłuchania.

Tomasz Skory: Ostatnio w brytyjskim parlamencie kwestia trybu tajności nabrała szczególnego znaczenia. Tam nagrać nie można, ale można śledzić obrady. U nas można przeczytać dwa dni później.

Tomasz Nałęcz: Co kraj, to obyczaj. Życzyłbym wszystkim krajom świata, łącznie z Wielką Brytanią, by komisje śledcze działały w takiej przejrzystości, jak ta komisja, którą ja kieruję. Nawet jeśli z mocy obowiązującego prawa są jakieś fragmenty, które należy utajnić, to momentalnie podejmujemy decyzję o odtajnieniu. Państwo wszystko monitorujecie, we wszystko macie wgląd. Co więcej, wasze śledztwa dziennikarskie pomagają nam w pracy. Efekt części naszej niepopularności bierze się stąd, że państwo macie wgląd także do garderoby.

Tomasz Skory: Mówi pan: co kraj, to obyczaj. Ale jak tak przyjrzeć się naszemu krajowi, to tajny jest proces starachowicki – gangsterów z SLD, raport o tym, skąd mogli dostać przecieki też jest tajny, tajne jest też, co takiego zrobił kontroler NIK-u Jacek Kalas, tajne są zeznania pani prokurator, a jawny jest ten nieszczęśnik Radek, który podrobił legitymację szkolną.

Tomasz Nałęcz: Sam krytykowałem sprawę Radka Falisza, bo to skandal i niemal scenariusz noweli Konopnickiej.

Tomasz Skory: Ale poszedł siedzieć.

Tomasz Nałęcz: Ale jest już na wolności. Natomiast, jak mówię: komisja śledcza jest ciałem tak przejrzystym. Dzięki komisji śledczej sprawa Rywina staje się zjawiskiem bardzo przejrzystym, także nie wiem, czy wybrał pan dobry obiekt do krytykowania za tajność działania.

Tomasz Skory: Ta kartka od zwierzchników z pytaniami, jakie prokuratorzy mieli zdać premierowi, to prawda? Ta, o której pisze dzisiejsza „Rzeczpospolita”? Takie miały być zeznania pani prokurator Marciniak.

Tomasz Nałęcz: Jestem w trudnej sytuacji. Jestem przekonany, że najpóźniej za kilkanaście godzin tekst przesłuchania pani prokurator będzie już jawny i nie chcę pana kłamać, sam pan porówna publikację gazety i protokół przesłuchania pani Marciniak i być może dojdzie pan do wniosku, że jakiś poseł przypomina przedszkolaka w krótkich majtkach. Nie potrafił poczekać z siusianiem godziny, nie potrafił zachować tajemnicy parę godzin i poleciał z jęzorem do dziennikarki.

Tomasz Skory: Dziękuję za rozmowę.

foto Marcin Wójcicki, RMF Warszawa