Polska zgodziła się pożyczyć ponad sześć miliardów euro Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu, by ratować bogatsze kraje eurolandu. Zgodziliśmy się na forsowaną przez duet "Merkozy" międzyrządową umowę, która ma zmienić przyszły kształt Unii Europejskiej. Czy zgodzimy się również na to, żeby nas w ostatniej chwili bezczelnie wykiwano?

Nowy projekt międzyrządowej umowy forsowanej przez Francję i Niemcy zakłada, że Polska i pozostałe kraje spoza eurolandu nie będą mogły brać udziału w spotkaniach tej strefy - nawet jako obserwatorzy! To żart? Jesteśmy potrzebni, by wyłożyć kasę – a później won? Muszę się uszczypnąć, by sprawdzić, czy przypadkiem nie śnię i czy to wszystko nie jest jakimś nocnym koszmarem…

Sarkozy’emu zależy, by jak najszybciej zakończyć negocjacje w sprawie unijnej umowy międzyrządowej, bo chce się pochwalić rzekomym uratowaniem eurolandu jeszcze przed kwietniowymi wyborami prezydenckimi we Francji. Można przypuszczać, że użyje wszelkiego rodzaju nacisków i gróźb pod adresem tych, którzy szybkie zakończenie negocjacji będą mu utrudniać. Tyle tylko, że negocjacje są po to, by negocjować, a nie jedynie przytakiwać francusko-niemieckiemu dyrektoriatowi.

Czy premierowi Tuskowi wystarczy odwagi, by twardo sprzeciwić się niekorzystnemu dla nas projektowi? Czy też jesteśmy raczej gotowi zrezygnować z obrony naszych witalnych interesów narodowych tylko po to, by ułatwić Sarkozy’emu pozostanie w Pałacu Elizejskim? A może wystarczą nam frazesy o tym, że jesteśmy "strategicznym partnerem" Francji i Niemiec oraz ważnym i odpowiedzialnym członkiem Unii? I o tym, że łączy nas z Francją „wielowiekowa przyjaźń” – oraz inne banialuki w tym stylu? Wierzą w to tylko ludzie patologicznie naiwni.

Jeżeli przywódcy kierowaliby się w międzynarodowych negocjacjach rzekoma „przyjaźnią”, to pewnie ktoś by to już zauważył. Na razie – w ogólnym rozrachunku – liczy się tylko ostra i odważna obrona narodowych interesów. A Polska znalazła się w sytuacji naiwniaka, który zgodził się otworzyć portfel, a później jest wypraszany za drzwi.