Pandemia koronawirusa COVID 19 jest wydarzeniem, które przebuduje porządek międzynarodowy i wpłynie na procesy globalizacji. Spodziewać się można, że jej długotrwałe efekty będą bardziej doniosłe, niż dwóch innych globalnych zakłóceń, które miały miejsce w XXI wieku: ataków z 11 września 2001 i kryzysu finansowego 2008 roku. I choć za wcześnie na prognozowanie, w jaki sposób zmieni się nasz świat, warto zwrócić uwagę na trzy czynniki które warunkować będą te zmiany: globalną współzależność, państwo narodowe i polityczne konsekwencje procesów zachodzących w naturze.

Pandemia i współzależności

Pandemia, jak uczy każdy słownik, to epidemia obejmująca swym zasięgiem bardzo duże obszary. Jednak zanim zaczęto odnosić to pojęcie do zdrowia publicznego, wywodzący się z greki rzeczownik oznaczający dosłownie cały (pan) lud (demos) miał jeszcze inne znaczenia. Najbardziej frapujące z nich to "idealny sojusz wszystkich narodów, żyjących w pokoju i wzajemnej zgodzie". To polityczne, zapomniane znaczenie pandemii, wyparte przez konwencję językową z naszego horyzontu myślowego, daje nam inną perspektywę oglądu spraw zwanych zwykle międzynarodowymi.

Niepokój, który budzi w nas pandemiczne rozprzestrzenianie się koronawirusa nowego typu, nie powinien nam przesłaniać innych procesów, które stały się "pandemiczne" w ostatnich dekadach. Rozprzestrzenianie się technologii, informacji oraz niemal nieograniczony przepływ kapitału, towarów i ludzi spowodowały sytuację, którą przed laty Nye i Keohane określili mianem systemu złożonej współzależności. Wzrost współzależności pomiędzy społeczeństwami doprowadził do bezprecedensowego w dziejach rozkwitu dobrobytu i pokoju. W ostatnich dekadach niemal nie toczyły się wojny międzypaństwowe, a poziom życia poprawiał się w szybkim tempie: w 2016 roku toczyły się jedynie dwie wojny klasyczne i 39 wojen domowych, zazwyczaj o niskiej intensywności, w których łącznie zginęło mniej ludzi niż w wypadkach na drogach Europy. Średnia długość życia dla świata wzrosła w ciągu ostatnich siedemdziesięciu lat z 48 do 70 lat, podczas gdy współczynnik umieralności niemowląt spadł w tym okresie ze 150 do 20 na 1000 urodzeń. I choć dobrobyt i pokój nie rozkładały się równo, o czym przekonać można się spoglądając na Afganistan, Syrię czy Jemen, to jednak jako ludy tej planety żyliśmy i nadal żyjemy w czasach bliskich drugiemu znaczeniu pandemii - powszechnej zgody politycznej i prosperity ludów.

Skoro wysoka współzależność jest czynnikiem sprzyjającym pokojowej koegzystencji, nie sposób nie zadać pytania, jak obecne osłabienie wpłynie na pokój międzynarodowy. Nie wiemy jeszcze, na ile poważne będzie zerwanie ciągłości wymiany gospodarczej i kulturowej. Niektórzy, nauczeni doświadczeniami poprzednich dekad, skłonni są twierdzić, że załamaniom gospodarczym i osłabieniu współzależności między państwami towarzyszyć będzie rywalizacja o rzadkie zasoby i powrót wojen międzypaństwowych jako normalnego sposobu rozwiązywania sporów. Przedłużająca się pandemia sprawić może, że nastąpią wielkie przewartościowania, na skalę jaką przyniosła I wojna światowa i Wielka Recesja lat dwudziestych, kończące epokę "pierwszej globalizacji" przełomu XIX i XX wieków.

Bardziej prawdopodobne jednak wydają się scenariusze, w których współzależność zostanie raczej przemodelowana niż ograniczona. Ograniczenie przepływu ludzi i towarów nie wpłynie na zmniejszenie skali wymiany informacji. Kryzys wykaże, jak istotne w zglobalizowanym świecie są sprawne organizacje międzynarodowe, zdolne dzięki swoim zasobom i transparentnym procedurom skuteczniej reagować na zagrożenia - od epidemiologicznych, przez środowiskowe po gospodarcze i finansowe. Jednym z takich zagrożeń dla równowagi finansowej w nadchodzącym kryzysie będzie z pewnością kwestia ucieczki kapitału do rajów podatkowych. Innym, przywrócenie zerwanych łańcuchów dostaw. Kolejnym - organicznie ocieplania klimatu. Wyzwania te mają charakter pan-demiczny, w tym sensie, że dotyczą wszystkich ludów tej planety. Odpowiedź na nie, aby była skuteczna, będzie wymagała wielostronnych ustaleń, intensywnej dyplomacji multilateralnej i wzmacniania organizacji międzynarodowych. Koronawirus przekonuje nas  naocznie, że problemy tej planety są zbyt duże, by mogły być rozwiązywane przez pojedynczych aktorów.

Ta konstatacja prowadzi nas do pytania o rolę państwa. Jedną z cech globalizacji w postaci, jaką znamy z ostatnich trzech dekad, było ograniczanie jego roli. Zakończenie Zimnej wojny rozpoczęło okres niemal nieprzerwanego wzrostu przepływów dóbr, kapitału i ludności ponad granicami państw. Wzrost potęgi gospodarczej wielkiego kapitału sprawił, że państwo, będące jeszcze do końca XX wieku ramą instytucjonalną społeczeństw i kluczowym punktem odniesienia dla obywateli, stopniowo traciło na znaczeniu. Korporacje znacznie skuteczniej od państw i rządzących nimi elit były w stanie zawładnąć wyobraźnią rzesz ludzi, którzy niepostrzeżenie przekształcali się z obywateli w konsumentów. W dobie cudów kreatywności i wydajności w zakresie wymyślania i zaspokajania potrzeb ludzkich przez firmy, państwo - terytorialna organizacja dysponująca legalnie przymusem - wydawało się archaiczną skamieliną.

Państwo silne, czyli jakie?

Jednak ostatnie dni wykazały, że powyższe kategorie myślenia straciły na znaczeniu. Takoż spory, jakie wiedliśmy do niedawna: Problemy różnic w tempie bogacenia się zeszły na plan dalszy, podobnie jak kwestie tożsamości poszczególnych grup społecznych i sposobów układania sobie przez nie relacji. Od kilkunastu dni punktem odniesienia dla myślenia politycznego ludu i elit nie jest już współczynnik PKB, a raczej wskaźnik śmiertelności populacji. W mediach wykresy giełdowe zostały zastąpione wykresami umieralności z powodu COVID-19. Wybuch pandemii postawił ponownie państwo w centrum polityki. Od sprawności państwa zależy, jak w danym społeczeństwie będzie przebiegać rozwój zachorowań, jak wiele osób ulegnie zarażeniu i jak wiele z nich umrze. Poszczególne państwa, realizując strategię "społecznego dystansowania" nałożyły na swoich obywateli ograniczenia wolności, które nie byłyby do pomyślenia jeszcze kilka tygodni temu. W większości państw europejskich decydenci poświęcili też na ołtarzu zdrowia publicznego perspektywy rozwoju gospodarczego, przedkładając życie zagrożonej mniejszości obywateli nad dobrobyt ogółu.

Pandemia przywraca znaczenie silnemu państwu. Jednak, jak wskazuje Michaell Mann, państwo może być silne na dwa sposoby - siłą despotyczną lub siłą infrastrukturalną. Siła despotyczna to władza aparatu państwowego nad społeczeństwem, natomiast siła infrastrukturalna to władza, jaką państwo dysponuje działając poprzez społeczeństwo. Zwalczanie epidemii stało się w testem, obnażającym sprawność i siłę poszczególnych państw. Chiny wychodzą z epidemii z reputacją państwa autorytarnego dysponującego zarówno wysoką siłą despotyczną, ale też infrastrukturalną. Kraj jest jednak oskarżany o tuszowanie rozwoju epidemii we wczesnych jej stadiach - typowa cecha nietransparentnych systemów opierających się na sile despotycznej. Demokratyczne państwa azjatyckie: Korea, Japonia Tajwan skutecznie walczą z epidemią wykorzystując swoją potęgę infrastrukturalną, płynącą z współdziałania administracji i społeczeństwa obywatelskiego. Epidemia obnaża też niemal kompletną zapaść funkcji infrastrukturalnej Islamskiej Republiki Iranu - państwa dysponującego przecież znaczną siłą despotyczną.

Bezradność wobec koronawiursa pokazuje erozję siły infrastrukturalnej państw. Niestety, przykład Włoch i - w coraz większym stopniu - USA wskazuje, że dotyczy to jednak nie tylko reżimów autorytarnych. Elity państw demokratycznych zdominowane przez populistycznych, narcystycznych liderów ostatnimi laty zaniedbywały rozwój systemów zdrowotnych i innych elementów państwowej infrastruktury krytycznej.  Politycy zdobywali ostatnio władzę skutecznie walcząc o uwagę widza/internauty poprzez dostarczanie wyrazistych wypowiedzi, stanowiących rozrywkę dla mas. W dobie polityki czasu sytości, pokoju i dobrobytu, polityki - widowiska, biegłość w technikach marketingu politycznego była znacznie ważniejsza dla zdobycia i utrzymania władzy niż sprawne rządzenie, czy to państwem, czy partią polityczną. Sytuacja ulega zmianie w dobie kryzysu kiedy to kluczowe okazują się niepopulistyczne postawy i wartości: umiarkowanie, właściwy osąd, oparty na podstawach najlepszej dostępnej wiedzy a także zdolność do harmonijnego współistnienia pomimo różnic.


Natura - zapomniany czynnik polityczny

Pandemia koronawirusa sprawia, że sukces w zmaganiach z siłami natury, będzie odróżniał społeczeństwa wygrane od przegranych w kolejnych latach. Może nam się to wydać osobliwe, zważywszy, że wiek XX nauczył nas, że to raczej swoiście ludzka chęć dominacji jednych grup nad innymi przysparzać może bezbrzeżnych cierpień, a nawet zagrozić egzystencji całych narodów. Trzeba jednak dostrzec, że w szerszej perspektywie historycznej nasi przodkowie zmagali się w co najmniej równym stopniu z siłami natury jak i z przeciwnikami politycznymi: Epidemia z 430 r. p.n.e. była jedną z głównych przyczyn złamania potęgi Aten i porażki w wojnie peloponeskiej ze Spartą. Od czasu starożytności aż do I wojny światowej w trakcie wojen więcej żołnierzy ginęło z powodów medycznych niż wskutek działań nieprzyjaciela. Natomiast opanowanie epidemii cholery przez jednego z prekursorów zdrowia publicznego, Johna Snowa stworzyło w początkach XIX wieku warunki, w których Wielka Brytania mogła zbudować potęgę przemysłową i rozwinąć swoje imperium.

Współcześnie o tym, które społeczeństwa wyjdą obronną ręką z pandemii, zadecydują dwa czynniki. Pierwszym będzie wspominana już siła i sprawność państwa. Państwa silnego infrastrukturalnie, a więc działającego poprzez swoich obywateli. Zdolnego do sprawnego reagowania, stymulowania aktywności naukowej  w zakresie prac nad szczepionkami i lekarstwami, mobilizowania przemysłu, organizowania opieki zdrowotnej czy wspierania przedsiębiorców. Także państwa skutecznie współzależnego, dostrzegającego, że pomyślność obywateli jest zależna od szeregu czynników znajdujących się poza jego granicami i mającego zdolność współkształtować politykę międzynarodową. Otwarte pozostaje pytanie, czy w tych warunkach znaczenie będzie miała także siła despotyczna państwa.

Dodajmy jednak, że jest jeszcze czynnik drugi - łut szczęścia, zdeterminowany układem piętnastu genów zakodowanych w RNA wirusa SARS-CoV-2. Od informacji tam zawartych zależy, w jakich warunkach środowiskowych wirus będzie rozwijał się szybciej i które jednostki i społeczności zostaną przezeń bardziej dotknięte. Dostrzec w tym można ironię, że koronawirus, jedna z najprostszych cząstek organicznych, niezaliczana nawet do organizmów żywych, wpływa dziś na losy miliardów dumnych przedstawicieli Homo Sapiens. Nasz gatunek dopasowując się do warunków życia na tej planecie, wykształcił złożone instytucje społeczne, w rodzaju państw i organizacji międzynarodowych. Wirus testuje skuteczność tych naszych mechanizmów dostosowawczych, uzmysławiając nam, że zarówno my, jak i SARS-CoV-2 jesteśmy elementami tego samego ekosystemu. Ekosystemu, w którym - wedle naszej najlepszej wiedzy - przetrwają najlepiej dostosowani.