Ten mecz był jak pogoda w Warszawie. Najpierw świeciło piękne słońce, ale po chwili z ciemnych chmur lunął deszcz. A wynik? Duże zachmurzenie z przejaśnieniami.

Obawiałem się początku. Zapowiedzi były, może nie buńczuczne, ale stanowcze. Tyle że przed każdym turniejem tak było, a koniec – wszyscy dobrze znamy. Tym razem przecierałem oczy ze zdumienia, kiedy w pierwszych 30 minutach biało-czerwoni robili z Grekami, co chcieli. Niestety zabrakło instynktu zabójcy, egzekutora, który w odpowiednim momencie posłałby rywala na deski. Po bramce Lewandowskiego, zresztą przedniej marki, Polacy mieli kilka okazji. Kolejny gol mógł dobić Greków, którzy w pierwszej połowie nie za bardzo wiedzieli, co się dzieje. A kiedy tuż przed przerwą jeden z nich dostał czerwoną kartkę wszyscy widzieli już zwycięstwo na horyzoncie. Może ta kartka wcale Polakom nie pomogła? Może w przerwie pomyśleli, że ten mecz wygra się sam? A tu nagle kolejka górska zaczęła zjeżdżać w dół i to z niespotykaną szybkością.

Jakież to zmienne… Wojciech Szczęsny, wydawałoby się najspokojniejszy, najbardziej wyluzowany piłkarz w zespole. I w ciągu kilku minut świat się wali. Błąd, faul, czerwona, kartka, rzut karny. Chłopak schodzi z boiska, na twarzy maska spokoju, ale wewnątrz się gotuje. Kiedy Przemysław Tytoń broni jedenastkę, Szczęsny eksploduje, wyrzuca z siebie to, co skrywał pod maską. Kolega, a jednocześnie rywal w walce o bluzę z jedynką, ratuje jego, ratuje zespół, ratuje remis.

Czy ratuje Euro? Nie widziałem zwycięstwa Rosjan, ale wynik jest imponujący. Cech, Rosicky, Baros nie mieli wiele do powiedzenia. A przecież to są nazwiska, to są gwiazdy. W drużynie Grecji takich nie ma. Czy to znaczy, że będzie trudniej? Nie patrzmy na Rosjan, nie patrzmy na Czechów. Patrzmy na siebie. Jeszcze przed turniejem Tytoń pytany o to, czy pogodził się z rolą drugiego bramkarza odpowiadał: "Czasami gwiazdy kreowane przez media schodzą w cień, a ludzie z drugiego planu stają się gwiazdami". Może to jest jakaś sugestia dla selekcjonera? Może jednak warto zaryzykować? Przecież zmiany są po to, by ich dokonywać. Może postawić na ludzi z drugiego planu, choćby dać im szansę?