Ogłoszone 4 lipca ogólne wyniki tegorocznej matury są na podobnym poziomie, jak w latach poprzednich. Wskaźnik zdawalności dla wszystkich maturzystów wyniósł 80,3 proc. (dla absolwentów liceów - 86,4 proc., a dla techników - 70,5 proc.), w ub. roku był on niższy o około jeden punkt procentowy. Po raz kolejny główną przyczyną maturalnych niepowodzeń stała się matematyka.

Progu 30 proc., koniecznego do zdania egzaminu na poziomie podstawowym, nie uzyskało14 proc. zdających, przy czym dla licealistów ów wskaźnik porażki wyniósł 10 proc., a dla absolwentów techników - 20 proc. W przypadku języka polskiego wskaźnik niepowodzeń wyniósł 5 proc. (dla licealistów - 4 proc., a dla absolwentów techników 7 proc.). Na zbliżonym do języka polskiego poziomie ukształtował się wskaźnik sukcesów maturzystów w przypadku języków obcych. Warto zauważyć, że średni wynik wszystkich maturzystów na matematyce był o 6 punktów procentowych wyższy niż na egzaminie z języka polskiego (w pierwszym przypadku było to 58 proc., a w drugim - 52 proc.). Jednak najwyższą średnią uzyskali maturzyści zdający obowiązkowo język angielski - 72 proc. Patrząc tylko na zgeneralizowane wyniki można uznać, że tegoroczna matura wypadła nieźle, jeżeli jednak uświadomimy sobie bardzo niski poziom wymagań (zadania, z którymi musieli zmierzyć się maturzyści, miały bardzo podstawowy charakter) na egzaminie na poziomie podstawowym, to skala niepowodzeń na egzaminie z matematyki powinna być kolejnym dzwonkiem alarmowym sygnalizującym kryzys nauczania tego przedmiotu w polskich szkołach.

O ile pozostanie na poziomie zgeneralizowanych wskaźników i średnich wyników egzaminu na poziomie podstawowym może sporo osób nastrajać optymistycznie, to w żadnym przypadku nie powinno się tak stać w przypadku analiz wyników egzaminu na poziomie rozszerzonym. Tutaj ujawnia się znowu największa słabość naszej szkoły, czyli kłopoty uczniów z radzeniem sobie z problemami o nawet niezbyt złożonym charakterze. W tym roku poza językiem polskim i językami obcymi na pozostałych egzaminach średnie wyniki maturzystów nie przekroczyły 50 proc., a w dwóch przypadkach (geografii i wiedzy o społeczeństwie) nawet 30 proc. Na poziomie rozszerzonym z matematyki średni wynik wyniósł 39 proc. Trzeba jednak pamiętać, że te wyniki są obniżone przez maturzystów, którzy tylko wybierają jeden przedmiot na poziomie rozszerzonym i przychodzą na egzamin, oddając następnie pusty arkusz, spełniając w ten sposób najbardziej kuriozalny warunek zdania matury, czyli przystąpienie do egzaminu bez konieczności uzyskania określonego progu punktowego. W 2023 roku zniknie wreszcie ów dziwaczny warunek i każdy maturzysta, aby zdać egzamin będzie musiał również uzyskać minimum 30 proc. punktów z jednego egzaminu na poziomie rozszerzonym. Gdyby ten warunek narzucić tegorocznym absolwentom szkół średnich, to generalne wskaźniki zdawalności matury bardzo by się obniżyły, czyli na rynku pojawiłoby się mniej osób uprawnionych do podjęcia studiów. Rok 2023 może być początkiem porządkowania sytuacji na rynku szkół wyższych, gdyż mniejsza liczba potencjalnych studentów (osób, które zdały maturę) sprawi, że zaczną padać słabe szkoły wyższe.

Nie można nie wspomnieć, że jedyną uczelnią w Polsce, która rekrutuje studentów tylko na podstawie wyników matury na poziomie rozszerzonym jest Uniwersytet Jagielloński. Tak na marginesie tej kwestii, dwadzieścia lat temu rozważając wprowadzenie do polskiej oświaty zewnętrznego egzaminu maturalnego, mającego zastąpić egzamin wstępny na studia sporo osób postulowało, aby tylko egzaminy zdawane na poziomie rozszerzonym umożliwiały podjęcie studiów. Niestety, już wówczas rozpoczął się zabójczy dla jakości kształcenia w Polsce proces obniżania wymagań i takie rozwiązanie nie zostało wprowadzone w życie. Trzeba podkreślić, że osoby podejmujące studia tylko na podstawie matury zdanej na poziomie podstawowym są w istocie bardzo słabo przygotowane do autentycznego studiowania, w większości wypełniają one mury szkół nie bardzo zasługujących na nazywanie ich wyższymi. Problem maturzystów z egzaminami na poziomie rozszerzonym, czyli z przedmiotów przez ucznia wybieranych z licznego zbioru, świadczy o tym, że kolejną słabością naszej szkoły jest nieumiejętność rozbudzania i rozwijania uczniowskich zainteresowań. Bardzo wielu uczniów po dwunastu, a w przypadku techników trzynastu latach kształcenia nie potrafi wskazać przedmiotów, które ich szczególnie interesują i w efekcie ma później poważny kłopot z wyborem kierunku studiów.

Spojrzenie na wskaźniki sukcesów maturzystów w poszczególnych polskich regionach pokazuje, że kolejny raz najlepiej wypadają małopolscy uczniowie (85 proc.), a zaraz za nimi znajdują się maturzyści z Podlasia (84 proc.). Natomiast najgorzej maturzyści z zachodniopomorskiego oraz warmińsko-mazurskiego (77 proc.). Taki rozkład wyników w poszczególnych polskich województwach utrzymuje się od lat. Zresztą podobnie wyglądają regionalne wyniki egzaminów gimnazjalnych i po ósmej klasie. Warto zauważyć, że Małopolska i Podlasie to regiony wyróżniające się m.in. dominującym w rodzinach tradycyjnym modelem wychowawczym.

Na podstawie przedstawionych 4 lipca zgeneralizowanych wyników matury trudno dokonać bardziej szczegółowych analiz, szczególnie w kontekście wiedzy i umiejętności zaprezentowanych przez zdających. Szczegółowe analizy Centralna Komisja Egzaminacyjna powinna przedstawić we wrześniu. Można mieć nadzieję, że zostaną one uważnie przeczytane i przeanalizowane przez osoby odpowiedzialne za polską edukację na różnych jej poziomach i wreszcie rozpocznie się proces podnoszenia wymagań i poprawy jakości kształcenia w naszych szkołach.