W drugą niedzielę stycznia staną naprzeciw siebie dwie zwarte armie: tych, którzy popierają Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka i jej zawziętych wrogów.

Nie będzie to ich pierwsze starcie, ale może być najbardziej ostre w słowach, a może nawet w działaniach, z dotychczasowych. Obie strony pomne słynnych słów Tomasza Manna: "wszystko jest polityką" podzielą się bowiem zgodnie z politycznymi preferencjami, co gwarantuje wzrost temperatury sporu.

Zwolennikami Owsiaka są ludzie głosujący na partie liberalne, wrogami zwolennicy ugrupowań prawicowych. A że trwa pomiędzy nimi właśnie okrutna wojna na wyniszczenie, bój będzie zażarty, poprzedzą go zaś występy harcowników, którzy już rozpoczynają swoje popisy (np. poseł Prawa i Sprawiedliwości Stanisław Pięta).

Stojący murem za WOŚP liberałowie podkreślają wielkie zasługi Owsiaka dla wspomagania cierpiących na finansowe niedobory polskich szpitali oraz jego zdolności do mobilizowania rodaków, zwłaszcza młodych, aby włączyli się w styczniową akcję. Przeciwni mu konserwatyści wyliczają wszystkie koszty Orkiestry ze szczególnym uwzględnieniem przeznaczonego na relacjonowanie jej działań czasu antenowego w mediach publicznych oraz angażowania aparatu państwowego, w tym służb mundurowych, wykazują także przewagę Caritasu w filantropijnej materii.

Tak jest już od wielu lat, lecz w obecnej, zagęszczonej w niespotykany do tej pory sposób atmosferze politycznej dzień, który powinien kojarzyć się wyłącznie ze wspaniałą charytatywną działalnością wciągającą mnóstwo wolontariuszy przyniesie zapewne sporą awanturę.

Łatwiejsze zadanie czeka sympatyków WOŚP, ponieważ ich działanie ma charakter pozytywny: zachęcić jak najwięcej Polaków do wrzucenia datków do puszek i przypięcia identyfikujących ich czerwonych serduszek. Każdy uzbierany milion złotych więcej niż w ubiegłych latach oraz każde przyczepione do kurtki, płaszcza czy futra logo Orkiestry będą widocznymi oznakami ich sukcesu.

Wrogowie Owsiaka mają gorzej, ponieważ muszą skutecznie przekonać rodaków, aby nic nie wrzucali do puszek podchodzących do nich wolontariuszy i dumnie odchodzili w siną dal, ewentualnie wypowiadając wcześniej kilka mocnych słów na temat domniemanej nieuczciwości organizatora akcji oraz wyższości katolickich dzieł charytatywnych nad bezbożną WOŚP.

I tak w styczniową niedzielę, która powinna łączyć obywateli Rzeczypospolitej we wspólnym dziele pomocy służbie zdrowia (a na jej opłakany stan finansowy utyskują solidarnie wszyscy, niezależnie od poglądów politycznych) przeżyjemy kolejną odsłonę polskiego piekła.

(j.)