Nie wiem, jak długo potrwa rozpoczęty we wtorek strajk studentów Uniwersytetu Warszawskiego przeciw projektowi nowej ustawy o nauce i szkolnictwie wyższym, a także czy przyłączą się do niego ich koledzy z innych uczelni, jednego jestem jednak pewien: nie wolno wpuszczać na niego żadnych polityków.


Jeżeli wśród studentów pojawią się te same twarze, które do znudzenia oglądamy na ostatnich protestach przeciw rządowi, a opozycja i popierający ją celebryci staną się rzecznikami strajku, nabierze on wymiaru stricte politycznego i wpisze się w scenariusz od dawna konsekwentnie pisany przez wrogów obecnego obozu władzy.

Podejmujący akcję strajkową studenci i popierająca ich zapewne spora część kadry naukowo-dydaktycznej muszą udowodnić opinii publicznej, że ich jedynym celem jest zablokowanie kolejnej próby podporządkowania sobie przez państwo polskich uczelni poprzez ograniczenie ich autonomii. Tak postępuje każdy rząd bez względu na polityczne barwy, ponieważ żadna władza nie lubi elit, których nie może sobie w pełni podporządkować i zaprząc do realizacji własnych celów. W tej kwestii Zjednoczona Prawica w niczym nie różni się od Platformy Obywatelskiej, niedaleko odbiega również od peerelowskich nadzorców szkolnictwa wyższego.

A skoro walczy się właśnie o autonomię, to należy utrzymywać ją również podczas strajku, żeby nie dać nikomu powodów do oceniania go w kategoriach następnej antyrządowej awantury. Większość studentów ma z pewnością określone poglądy polityczne, ale powinni powstrzymać się z demonstrowaniem ich w trakcie tej akcji, bo walczą o inne, znacznie szlachetniejsze i ważniejsze w perspektywie społecznej cele.

Z pewnością przy rozpalonym przy nich ogniu będą usiłowali upiec swoje pieczenie ci sami politycy, którzy pojawiali się wcześniej przy podobnych okazjach, ale nie powinni być oni wpuszczani do pomieszczeń zajmowanych przez strajkujących studentów, a tym bardziej wypowiadać się w ich imieniu dla mediów.

Mam nadzieję, że młodzi ludzie dobrze to rozumieją i nie dopuszczą polityków do lansowania się na ich słusznym, apolitycznym proteście.