"Rzadko na moich wargach -
Niech dziś to warga ma wyzna -
Jawi się krwią przepojony,
Najdroższy wyraz: Ojczyzna."

Coraz częściej przychodzi mi na myśl ten piękny wiersz Jana Kasprowicza zaczynający się od zacytowanej strofy. Coraz rzadziej mam też ochotę na uczestnictwo w uroczystościach patriotycznych, w których wszyscy głośno krzyczą "Polska", a potem równie donośnie (a nawet bardziej) obrzucają się wyzwiskami. Coraz mniej podobają mi się rocznicowe ceremonie, które z takim zapałem i radością współorganizowałem w Krakowie w latach 80. z przyjaciółmi z harcerstwa i z kręgów piłsudczykowskich. Coraz większym niesmakiem napawają mnie spotkania pod wysokimi patronatami, podczas których widzę ludzi odświętnie odmieniających przez wszystkie przypadki pojęcia całkowicie obce im w praktyce codziennego działania.

A przecież jeszcze nie tak dawno przygotowywałem się do krakowskich obchodów zakazanego przez komunistyczny reżim PRL Święta Niepodległości 11 Listopada ze wzruszeniem, dumą i poczuciem uczestnictwa w czymś ważnym, jednoczącym Polaków (poza zawodowymi sługusami narzuconej nam władzy). Wiedziałem, że w pochodzie z Wawelu pod grób Nieznanego Żołnierza na placu Matejki - bez względu na to, czy zdołamy tam dotrzeć - spotkam szlachetnych ludzi o różnych poglądach politycznych, które tego dnia pójdą jednak w zapomnienie w przyjacielskim zbrataniu polskich dusz.

I kiedy maszerujący w jednym rytmie patriotyczny tłum wznosił okrzyk: "Tu jest Polska!", nikt nie miał wątpliwości, że ma do niego prawo każdy, kto swoim postępowaniem udowadnia jak bliskie są mu narodowe imponderabilia. Szliśmy zgodnie i pogodnie, zdecydowanie i wesoło, razem, a nie obok siebie.

Co pozostało z tamtej atmosfery, z tamtych uczuć, z tamtego entuzjazmu? Nie powiem, że nic, ale doprawdy bardzo niewiele. Wybaczcie więc, przyjaciele z dawnych lat, że nie chcę dzisiaj maszerować z jednymi z was przeciw drugim, skoro tyle razy podążaliśmy wspólnie ku tym samym celom.

Niech więc na koniec tej gorzkiej, świątecznej refleksji wybrzmi ostatnia zwrotka wiersza mojego ulubionego poety:
"W mej pieśni, bogatej czy biednej -
Przyzna mi ktoś lub nie przyzna -
Żyje, tak rzadka na wargach,
Moja najdroższa Ojczyzna."