List abp. Carlo Viganò o szokujących wydarzeniach i wezwanie do papieskiej dymisji jest sprawą bez precedensu w najnowszej historii. Sytuację pogarsza milczenie papieża Franciszka. To poważny kryzys w Kościele. Jakie jest rozwiązanie? Jak czytamy w Ewangelii: "Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Zło trzeba więc ujawnić i wyplenić. Przykład dał sam Jezus Chrystus, który biczem wypędzał przekupniów ze świątyni w Jerozolimie, wołając: "Napisano: Dom mój będzie domem modlitwy, a wy zamieniliście go w kryjówkę bandytów".


Emerytowany arcybiskup Carlo Maria Viganò, rodowity Włoch, był przez wiele lat bardzo ważną osobą w strukturach Kościoła katolickiego. Cieszył się on zaufaniem papieża Jana Pawła II, który powierzał mu różne trudne misje. Sprawował funkcje m.in. obserwatora Watykanu przy Radzie Europy w Strasburgu i nuncjusza w Nigerii, targanej ustawicznymi konfliktami. W 1992 r. otrzymał sakrę biskupią z rąk samego papieża. Rzecz ciekawa, jednym z dwóch współkonsekratorów był kard. Franciszek Macharski, metropolita krakowski, z którym się przyjaźnił. W 2011 r. został mianowany nuncjuszem w USA. To też była trudna misja. Po pierwsze, ze względu na pozycję tego kraju w świecie. Po drugie, ze względu na liczne skandale wśród duchownych, które wybuchły z ogromną siła w 2002 r. 

I na temat właśnie tych skandali i ich tuszowania, abp Viganò napisał w tych dniach list otwarty do papieża. Cytuję za portalem Polonia Christiana: Biskupi i księża, nadużywając swojej władzy, dopuścili się obrzydliwych przestępstw ze szkodą dla swoich wiernych, nieletnich, niewinnych ofiar oraz młodych ludzi gotowych poświęcić swoje życie dla Kościoła albo swoim milczeniem nie zapobiegli popełnianiu takich przestępstw.

Może się wydawać dziwne, że arcybiskup pisze o tym dopiero teraz, ale sam to tak tłumaczy: Zawsze wierzyłem w to i miałem nadzieję na to, że hierarchia Kościoła odnajdzie w sobie duchowe środki i siłę do powiedzenia całej prawdy, by się zmienić na lepsze i odnowić. To dlatego, chociaż nieustannie mnie o to proszono, zawsze unikałem wygłaszania oświadczeń dla mediów, nawet kiedy byłoby to moim prawem, by tak zrobić, by bronić się przed kalumniami publikowanymi na mój temat, nawet przez wysokich prałatów Kurii Rzymskiej. Ale teraz, kiedy zepsucie dotarło do samej góry hierarchii kościelnej, moje sumienie mówi mi, bym wyjawił te prawdy o rozdzierającym serce przypadku emerytowanego arcybiskupa Waszyngtonu, Thodore’a McCarricka, które poznałem w trakcie pełnienia moich obowiązków. 

Kolejne strony listu opisują liczne sprawy, które dotyczą molestowania seksualnego tak przez kardynała McCarricka, jak i innych duchownych amerykańskich. Jak zaznacza sam autor, ponad 80 procent tych spraw było o charakterze homoseksualnym. List opisuje też dokładnie, z podaniem dat i faktów, przypadki tuszowania tych skandali przez hierarchię krajową i władze watykańskie. Zarzut o tuszowanie dotyczy także samego papieża Franciszka, który według byłego nuncjusza wiedział o wszystkim.  

Arcybiskup pisze: Nawet w przypadku tragicznej sprawy McCarricka zachowanie papieża nie było inne. Wiedział przynajmniej od 23 czerwca 2013 roku, że McCarrick był osobą, która seryjnie napastowała seksualnie. Chociaż wiedział, że jest on człowiekiem zepsutym, tuszował sprawę w jego przypadku do samego końca; w istocie potraktował jako swoją własną radę McCarricka, która z pewnością nie była motywowana zdrowymi zamiarami i miłością do Kościoła. Dopiero wówczas, gdy został zmuszony do tego raportem o molestowaniu nieletnich, ponownie na podstawie uwagi, jaką środki masowego przekazu poświęciły tematowi, podjął działania [odnośnie McCarricka], by ocalić swój wizerunek w mediach.

List zawiera też wezwanie do papieża, aby podał się do dymisji: Odpowiedzialność spoczywa na najwyższym duszpasterzu Kościoła, który w przypadku McCarricka nie tylko nie przeciwstawił się złu, ale związał się w czynieniu zła z kimś, o kim wiedział, że jest głęboko zepsuty. Kierował się radą kogoś, o kim wiedział dobrze, że jest dewiantem, pomnażając w ten sposób w postępie geometrycznym swoją najwyższą władzą zło, jakie czynił McCarrick. A jak wielu innych złych duszpasterzy Franciszek wciąż nieustannie wspiera w ich czynnym niszczeniu Kościoła!

Franciszek zrzeka się pełnomocnictwa, jaki Chrystus dał Piotrowi, by utwierdzał swoich braci. W istocie swoim działaniem podzielił ich, doprowadził do błędu i zachęcił wilki, by kontynuowały rozdzieranie owiec z trzody Chrystusa.

W tej dramatycznej dla Kościoła powszechnego chwili musi przyznać się do swoich błędów i zachowując głoszoną zasadę zera tolerancji papież Franciszek musi stać się pierwszym dającym dobry przykład kardynałom i biskupom, którzy tuszowali nadużycia McCarricka, i złożyć rezygnację wraz z nimi wszystkimi.

Publiczny list arcybiskupa Viganò z opisem szokujących wydarzeń oraz wezwanie do papieskiej dymisji jest sprawą bez precedensu w najnowszej historii Kościoła. Sytuację pogarsza jeszcze bardziej odmowa komentarza ze strony papieża Franciszka, który wracając z Irlandii tak odpowiedział na pytania dziennikarzy: "Przeczytajcie uważnie i dokonajcie własnego osądu. Nie powiem o tym ani słowa. Wierzę, że dokument mówi sam za siebie. Macie wystarczająco dużo umiejętności dziennikarskich, by wyciągać wnioski". Pogarszają też oskarżenia pod adresem autora listu, którego na podstawie paskudnej zasady "atak jest najlepszą obroną" oskarża się m.in. o pucz przeciw papieżowi

Mamy więc bardzo poważny kryzys w Kościele. Jakie jest rozwiązanie? Jak czytamy w Ewangelii: "Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli". Zło trzeba ujawnić i wyplenić. Przykład dał sam Jezus Chrystus, który biczem ukręconym ze sznurków wypędzał przekupniów ze świątyni w Jerozolimie, wołając: "Napisano: Dom mój będzie domem modlitwy, a wy zamieniliście go w kryjówkę bandytów."

Do sprawy powrócę w następnym felietonie.