Co z prawdą i pamięcią? Co z empatią wobec rodzin, które do dziś nie mogą pochować swoich pomordowanych krewnych? Jak widać niektórzy politycy Trzeciej RP w tej kwestii są skłonni wykonać kroki wstecz.

Nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej została przyjęta przez Sejm RP zdecydowaną większością głosów. Kluby PiS, PSL i Kukiz’15 były za, a Platforma Obywatelska wstrzymała się. Za głosowali także niektórzy posłowie Nowoczesnej. Ustawa przeszła też w Senacie. I to bez żadnych poprawek. Nawet senator PO Jan Rulewski wbrew swej partii głosował za. Prezydent Andrzej Duda nowelizację tę podpisał, choć asekuracyjnie, w tzw. trybie następczym, wysłał niektóre jej paragrafy, zwłaszcza te dotyczące zbrodni nacjonalistów ukraińskich, do Trybunału Konstytucyjnego.

Jednak już po tym podpisie obóz rządzący zaczął się chwiać, głównie pod presją USA, Izraela i Ukrainy, a więc państw, które establishment Trzeciej RP zawsze uważały za sojusznicze. Rozpętał się prawdziwy chocholi taniec.  Przykładem tego mogą są wypowiedzi np. wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego i marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego. Pierwszy z nich całą winę za zaistniałą sytuację zrzucił na ugrupowanie Kukiz’15, twierdząc, że to ono posłom jego partii i jemu samemu - uwaga! - "zamazało horyzont", przez co wszyscy "stracili instynkt". Słowa te, wypowiedziane bądź co bądź przez profesora historii i byłego dyrektora IPN w Krakowie, są wręcz szokujące. 

Marszałek Terlecki, najwyraźniej pogubiony w całej tej sprawie, dodał też w przypływie szczerości, że nowelizacja ustawy trzymana była w sejmowej "zamrażalce" nie ze względów merytorycznych, ale ze względu na ewentualne naciski ze strony Ukrainy. No cóż, to nie po raz pierwszy spadkobiercy tzw. mitu Giedroycia, których w PiS (jak i w PO) jest co niemiara, troskę o dobre samopoczucie ukraińskich oligarchów i banderowców przedłożyli ponad troskę o pamięć i prawdę o ludobójstwie Polaków na Kresach Wschodnich.

Z kolei marszałek Karczewski oznajmił, że pomimo złożonego podpisu przez prezydenta RP ustawa o IPN nie będzie stosowana, aż do czasu wydania decyzji przez Trybunał Konstytucyjny. Taka wypowiedź to nie tylko kuriozum, ale i kolejny dowód na to, że presja obcych państw ma ogromny wpływ na funkcjonowanie polskiego państwa. Przy okazji, czy rządy USA, Izraela i Ukrainy kiedykolwiek przejmowały się przy uchwalaniu swoich ustaw opinią polskiego rządu czy parlamentu? Czemu to działa tylko w jedną stronę?

Oliwy do ognia dolały także wypowiedzi niektórych ideologów i publicystów, którzy przegłosowane poprawki nazwali "antyukraińskim wrzutami". Z kolei prof. Andrzej Nowak, koordynator sekcji "kultura, tożsamość narodowa, polityka historyczna" w prezydenckiej Narodowej Radzie Rozwoju najpierw podpisał się pod petycją, w której czytamy: "Powodowani troską o honor narodu polskiego i prawdę historyczną kierujemy petycję i prośbę do Pana Prezydenta Andrzeja Dudy, by w imię dobra naszej polskiej wspólnoty podpisał nowelizację Ustawy o IPN z dn. 26 stycznia 2018 r." Jednak już po tygodniu podpisał się pod innym listem otwartym, tym razem skierowanym do premiera Mateusza Morawieckiego. List ten kończy się słowami; "Zdecydowana większość historyków i polityków, tak Polaków jak i przyjaciół Polski obecnych na spotkaniu Forum Belwederskiego, wypowiadała się krytycznie na temat konsekwencji wprowadzonej nowelizacji Ustawy o IPN. Nie jest za późno, by sprawę tej nowelizacji przemyśleć jeszcze raz. Prosimy Pana Premiera o wsparcie tej delikatnej misji."

Oczywiście, każdy ma prawo zmiany swojej opinii. Jeżeli jednak doradca prezydencki, notabene profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i członek Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, dokonuje takiej radykalnej zmiany zaledwie w kilka dni, to coś tu jest nie tak.  Obawiam się, że w najbliższym czasie pod wpływem zewnętrznych nacisków dojdzie do kolejnych wolt i zawirowań.

Co więc z prawdą i pamięcią? Co z empatią wobec rodzin, które do dziś nie mogą pochować swoich pomordowanych krewnych np. na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej? Jak widać niektórzy politycy Trzeciej RP są skłonni w tej kwestii wykonać kroki wstecz. A to cofanie tylko zachęci inne państwa do wywierania jeszcze większej presji.