W Kopenhadze trwa ONZ-towski szczyt klimatyczny, którego zadaniem jest przyjęcie porozumienia w sprawie działań, zmierzających do powstrzymania groźnych zmian klimatycznych. Przedstawiciele 192-ch państw mają się porozumieć, jak ograniczać emisję gazów cieplarnianych po 2012 roku, kiedy wygaśnie protokół z Kyoto.

Szczyt rozpoczął się od stanowczych przemówień przedstawicieli Międzyrządowego Panelu Klimatycznego ONZ, którzy twardo podkreślali, że głośna sprawa ujawnienia e-maili pracowników jednego z czołowych osrodków badań klimatycznych, nazwana już Climatgate i mająca zdaniem sceptyków świadczyć o fałszerstwach przy tworzeniu raportu, w żaden sposób nie podważa prawdziwości ich prognoz. Jeśli w ciągu najbliższych lat człowiek nie podejmie drastycznych kroków, ograniczających emisję CO2 i innych gazów cieplarnianych, Ziemi grozi katastrofa.

Pierwszy tydzień konferencji byl czasem ekspertów, działaczy ekologicznych, ich raportów, analiz i happeningów. Teraz przyjdzie kolej na polityków. To oni zdecydują, czy szczyt zakończy się tylko polityczną deklaracją, czy przyjmie jakieś konkretne i wiążące postanowienia. To od nich dowiemy się wreszcie ile to wszystko bedzie nas kosztowało. Co ciekawe, za porażkę szczytu trzymają kciuki nie tylko klimatyczni sceptycy, ale też niektórzy najbardziej zagorzali zwolennicy teorii globalnego

ocieplenia. Ich zdaniem, ustalnie limitów na planowanym poziomie i dopuszczenie do handlu zezwoleniami na emisję, tak naprawdę żadnego problemu nie rozwiąże. Jednego możemy być pewni klimat tych rozmów z pewnością będzie gorący.