O tym, co politycy zrobili dla nas na 20. rocznicę 4. czerwca (a raczej, czego nie zrobili) - wszyscy wiemy. Pozostaje się zastanowić, co w 20. rocznicę 4. czerwca my zrobimy dla polityków. Wybory 4. czerwca pokazały, że to naród decyduje o tym, co dzieje się w kraju. Politycy są od tego, by wolę narodu realizować. Do tego naród ich wynajmuje. Dobrze by było, żeby naród przypomniał sobie o tym. I przypomniał o tym rzadzącym.

20 lat temu naród chciał wykreślić "komunistycznych ludzi honoru" listy krajowej i ich wykreślił. To, że politycy "strony solidarnościowej", obdarzeni wtedy mandatem zaufania, przez 20 lat nie zdołali tej woli narodu zrealizować pozostanie skazą na historii polskich przemian. Owszem naród potem głosował różnie, nie od dziś wiadomo, że łaska pańska na pstrym koniu siedzi, ale właśnie dlatego, kiedy naród obdarzy kogoś zaufaniem, ten powinien zrobić, co tylko możliwe dla wspólnego dobra. Mam nadzieję, niewielką, ale jednak, że politycy przypomną sobie wreszcie o tamtym zobowiazaniu i odpowiedzialności, jaką biorą na siebie dochodząc do władzy. Polska jest ważniejsza, niż takie czy inne ambicje. Za kolejnych 20 lat nikt już nie będzie pamiętał o "krzesłach i samolotach", ważne będzie to, jak bezpieczna, zamożna, sprawiedliwa i demokratyczna będzie Rzeczpospolita. Warto coś zrobić w tej sprawie. Szczególnie, kiedy się rządzi.

PS. A o tym, jak inni postrzegają datę 4. czerwca rozmawiałem z Michaelem Dobbsem, byłym korespondentem dziennika "The Washington Post" w Polsce, Rosji i Chinach. Zapytałem go miedzy innymi, jak ocenia znaczenie rocznic tego co zdarzyło się 20 lat temu: