Po wszystkich wielkich słowach, które przy okazji wyboru kolejnych sędziów Trybunału Konstytucyjnego padły tym razem w Sejmie niczego nie da się już przerysować, niczego wzmocnić czy podkreślić. Powiedziałbym nawet, że Platforma Obywatelska ustanowiła trudny do pobicia rekord histerii, ale nie powiem, bo nie chcę kolejny raz w ciągu minionych tygodni się boleśnie pomylić. Rekord zostanie pobity zapewne szybko, przy pierwszej nadarzającej się okazji. Taką mamy politykę AD 2015.

Po wszystkich wielkich słowach, które przy okazji wyboru kolejnych sędziów Trybunału Konstytucyjnego padły tym razem w Sejmie niczego nie da się już przerysować, niczego wzmocnić czy podkreślić. Powiedziałbym nawet, że Platforma Obywatelska ustanowiła trudny do pobicia rekord histerii, ale nie powiem, bo nie chcę kolejny raz w ciągu minionych tygodni się boleśnie pomylić. Rekord zostanie pobity zapewne szybko, przy pierwszej nadarzającej się okazji. Taką mamy politykę AD 2015.
Poseł Platformy Obywatelskiej Cezary Grabarczyk (L dół) oraz prowadzący obrady marszałek Marek Kuchciński (2P) podczas posiedzenia Sejmu /PAP/Jacek Turczyk /PAP

Zacznę od osobistej pomyłki i mylnego przekonania, że po paru tygodniach od wyborów nieco opadną emocje i dojdzie do czegoś co nazwałem roboczo "rozluźnieniem szczęk", choćby wśród normalnych wyborców. Nic takiego nie nastąpiło i widać coraz bardziej wyraźnie, że w dającej się przewidzieć przyszłości nie będzie miało okazji nastąpić.

Grupa Której Władza Właśnie Wymyka Się z Rąk nie powie sobie, że trudno, że szkoda, że trzeba żyć dalej i czekać na lepsze czasy, ale będzie walczyć o swoje w każdym możliwym szańcu jaki się nawinie. Salon uznał, że może jeszcze raz spróbować wariantu przerabianego w 1992 i 2007 roku i odsunąć władzę na fali ogólnego wzmożenia. Wystarczy przecież, że opozycyjne od niedawna media motyw "łamania demokracji" ludziom w głowach utrwalą, tak jak kiedyś "aferę teczkową", czy potrzebę "zabrania babci dowodu" i już. Obywatele, którzy jeszcze zwracają uwagę na to, co w przestrzeni publicznej się mówi nie mają więc chwili spokoju, są przedmiotem kolejnego socjotechnicznego eksperymentu. Uwierzą, czy nie, dadzą się "wzmożyć", czy się oprą? Oto jest pytanie.

W dawnych czasach, których oczadzone polityczną poprawnością elity naszego kraju nie chciałyby już pamiętać, przeciętnie inteligentny człowiek rozumiał, że jeśli korzystając z chwilowej przewagi spróbuje wykiwać aktualnie słabszego rywala to kiedyś w przyszłości, kiedy ów obecnie słabszy stanie się silniejszy, może się odwinąć i przyłożyć mocniej. Gdyby Platforma Obywatelska przekonana o swoim sprycie, ale niepewna już swej niezatapialności, nie próbowała w lecie wyślizgać przyszłego Sejmu z prawa do wyboru już w tym roku 2 sędziów Trybunału Konstytucyjnego, prawdopodobnie teraz nie musiałaby aż tak podnosić głosu. Ale spróbowała i - mimo nawet w jej medialnym obozie słyszalnych głosów dezaprobaty - doprowadziła sprawę do końca. To właśnie ta determinacja po raz pierwszy tak dobitnie pokazała, że Trybunał Konstytucyjny jest łupem politycznym. A przynajmniej sama PO tak go traktuje. Więc o co ten krzyk? Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało...

Dwie sprawy, ułaskawienia Mariusza Kamińskiego i wyboru-niewyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego pokazały szybko, że oto prawo dołączyło do wielu już dziedzin naszego życia, w którym fakty bywają mniej ważne od interpretacji. I choć akurat interpretacja prawa nie jest niczym dziwnym, to biorąc pod uwagę, jak trudno nam wyplątać się z interpretacji, czy wprost narracji w niemal już każdej ważnej sprawie, możemy sobie wyobrazić, co będzie dalej. A wrażenie, że oto prawo jest nieprecyzyjne, że trwają nieustające spory na temat tego, jak je rozumieć i czyja grupa szanowanych prawników w danej sprawie akurat ma rację, będzie tylko potwierdzać, że wezwania do zmiany konstytucji są słuszne.

Na to, że dla znaczącej części Polaków wezwania do przestrzegania prawa i dobrych obyczajów w polityce brzmią ze strony PO kompletnie niewiarygodnie partia ta, wraz z całym swym medialnym akompaniamentem pracowała usilnie przez osiem lat. Tego zasłużonego braku legitymacji krzykiem się teraz nie nadrobi. Pozostaje praca i nadzieja, że Prawu i Sprawiedliwości nie uda się rządzić tak dobrze, jak wyborcy od niego oczekują. A wtedy, w przyszłości można się będzie wzmocnić, wrócić do władzy i... za obecne prawdziwe lub urojone krzywdy odwinąć. Rozumiem, że PiS, podejmując decyzje, co i w jaki sposób przegłosowywać, zdaje sobie z tego sprawę. Prawda?