Astronomowie zaobserwowali skutki bliskiego spotkania planety z czarną dziurą. Dramatyczny proces rozrywania planety przez tajemniczy kosmiczny obiekt, spowodował emisję jasnego rozbłysku promieniowania rentgenowskiego. Zauważono go ponad dwa lata temu w odległej o 47 milionów lat świetlnych galaktyce NGC 4845. Jak przyznaje doktor Marek Nikołajuk z Uniwersytetu w Białymstoku, pierwszy autor pracy, opublikowanej na łamach czasopisma "Astronomy & Astrophysics", odkrycie było całkowitą niespodzianką.

Doktor Marek Nikołajuk i profesor Roland Walter z Uniwersytetu w Genewie dokonali odkrycia z pomocą należącego do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) obserwatorium kosmicznego Integral (International Gamma Astrophysics Laboratory). Satelita obserwował inną galaktykę, gdy 2 stycznia 2011 roku, w jego polu widzenia pojawił się niespodziewany jasny rozbłysk. Dodatkowe obserwacje z pomocą satelitów XMM-Newton i Swift pozwoliły powiązać błysk z centrum galaktyki NGC 4845. Maksimum jasności promieniowania zaobserwowano 23 stycznia.

Czarna dziura w galaktyce NGC 4845 jest prawdopodobnie 300 tysięcy do miliona razy masywniejsza niż Słońce. Rozerwany obiekt miał z kolei masę od 14 do 30 razy większą, niż Jowisz. To wskazywało na bardzo dużą planetę, albo małego brązowego karła, gwiazdopodobny obiekt o masie zbyt małej, by mogła w nim przebiegać synteza helu.

Dokładna analiza błysku sugeruje, że w wyniku nadmiernego zbliżenia się do czarnej dziury obiekt stracił około 10 procent swojej masy. Jak pisze doktor Marek Nikołajuk, badacze skłaniają się do opinii, że rozrywany obiekt był jednak masywną planetą, która około 2 do 3 miesięcy przez błyskiem znalazła się zbyt blisko czarnej dziury. Siły pływowe doprowadziły do rozerwania planety, jej zewnętrzne warstwy zostały wchłonięte. Wchłaniana materia rozgrzewała się do temperatury setek milionów stopni Celsjusza, tworząc coś na kształt gorącej korony, podobnej do słonecznej. Gęste jądro planety zdołało potem "umknąć".

Ustalenia dr. Nikołajuka i prof. Waltera to pierwsze udokumentowane doniesienie o rozerwaniu przez czarną dziurę tak małego obiektu. Prawdopodobnie była to planeta nie związana grawitacyjnie z żadną gwiazdą, samotnie wędrująca w przestrzeni. To kolejna przesłanka wskazująca na to, że we Wszechświecie takie swobodne planety mogą być bardzo liczne.

Wydarzenie sprzed blisko 50 milionów lat może być zapowiedzią tego, co mamy szanse zaobserwować już wkrótce, może jeszcze w tym roku, w pobliżu czarnej dziury w centrum naszej Drogi Mlecznej. Tym razem zagrożony obiekt nie był planetą, ani brązowym karłem, ale obłokiem materii o masie prawdopodobnie kilka razy większej, niż Ziemia. W tej chwili zaobserwowano już ruch tej materii w kierunku czarnej dziury, wkrótce można spodziewać się, że dotrze do nas błysk.