„Po co naszemu krajowi taki wstyd?” - pytała retorycznie prof. Małgorzata Gersdorf po decyzji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który zawiesił stosowanie niektórych przepisów znowelizowanej ustawy o Sądzie Najwyższym. Tych dotyczących przechodzenia w stan spoczynku sędziów SN po 65. roku życia. A także, między innymi, zakazał powoływania w jej miejsce nowego Pierwszego Prezesa SN czy choćby p.o. I Prezesa. Faktem jest, że obecnego bałaganu prawnego można było uniknąć. Nie tylko stosując się do zasady: lepiej zapobiegać niż leczyć…

Jestem zadowolona, że stało się tak, że ktoś nasze racje uwzględnił. Ale jestem niezadowolona, że rząd polski, rząd mojego kraju, mojej ojczyzny, nie zrobił tego wcześniej i że musieliśmy stanąć przed trybunałem europejskim - powiedziała prof. Gersdorf dziennikarzom, podkreślając, że "oczywiście jest to też nasz trybunał, ale to niepotrzebne, bo podważa godność tego kraju, i to mnie martwi".

Nieco wcześniej, w wypowiedzi dla Onetu, zaznaczyła: Martwi mnie to, że mimo moich wielokrotnych wezwań nasz rząd nie uznał zabezpieczenia Sądu Najwyższego, żeby nie musiało dojść do dzisiejszej decyzji. Po co naszemu krajowi taki wstyd?.

Okazje do uniknięcia obecnego prawnego bałaganu wokół SN były co najmniej dwie.

Na początku sierpnia Sąd Najwyższy skierował do TSUE pięć pytań prejudycjalnych. Chciał się dowiedzieć, czy nowe polskie przepisy o przesuwaniu w stan spoczynku sędziów SN, którzy skończyli 65 lat, nie łamią zasady nieusuwalności sędziów i ich niezawisłości oraz niezależności sądów, a także unijnego zakazu dyskryminacji ze względu na wiek. Równocześnie Sąd Najwyższy zawiesił stosowanie trzech artykułów ustawy o SN, które właśnie do odsyłania w stan spoczynku sędziów po 65. roku życia się odnosiły.

Później były jeszcze decyzje Naczelnego Sądu Administracyjnego, który wstrzymywał wykonanie uchwał ws. powołania nowych sędziów Sądu Najwyższego, rozpatrując odwołania od decyzji Krajowej Rady Sądownictwa.

Postanowienia Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego nie były jednak przez polskie władze honorowane.

Déjà vu?

Niektórzy górale, ci starsi, pamiętają jeszcze, że istniał kiedyś nad Wisłą Trybunał Konstytuc... grupka sędziów, którzy przy herbacie i ciasteczkach, od czasu do czasu, w ramach ćwiczenia umysłowego, wydawali różne opinie.

Dzisiaj zaś mamy (jeszcze) Sąd Najwyższy, bałagan w nim i wokół niego oraz co najmniej kilka równoległych politycznych rzeczywistości.

Mamy lidera największej partii opozycyjnej, który ogłasza zatrzymanie PiS-owskiego bezprawia.

Mamy rzecznika prezydenta, który mówi, że wydaje się, że konieczna będzie kolejna nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym. Siódma - dodajmy - nowelizacja.

Mamy ministra sprawiedliwości, który zapewnia, że jesteśmy w Unii Europejskiej i będziemy przestrzegać jej prawa.

Mamy prezesa partii rządzącej, który mówi, że przestrzegamy prawa unijnego i się odwołamy.

I mamy posłankę partii rządzącej, która alarmuje: "ZAMACH TSUE na Polskę!"...