"Jesteście zwolennikami przyjęcia uchodźców do Polski? To przyjmijcie ich do swoich domów!". Śmiać mi się chce, a czasem płakać, kiedy widzę w sieci populistyczne apele tego typu. Jeśli jestem zwolenniczką pomocy dla bezrobotnych, to powinnam zatrudnić bezrobotnego do mycia okien w moim domu? A jeśli popieram pomoc państwa dla samotnych matek (szczególnie tych ciężarnych z trójką dzieci - to ostatnio chodliwy przykład), to powinnam przyjąć je do swego domu i wykarmić?

"Jesteście zwolennikami przyjęcia uchodźców do Polski? To przyjmijcie ich do swoich domów!". Śmiać mi się chce, a czasem płakać, kiedy widzę w sieci populistyczne apele tego typu. Jeśli jestem zwolenniczką pomocy dla bezrobotnych, to powinnam zatrudnić bezrobotnego do mycia okien w moim domu? A jeśli popieram pomoc państwa dla samotnych matek (szczególnie tych ciężarnych z trójką dzieci - to ostatnio chodliwy przykład), to powinnam przyjąć je do swego domu i wykarmić?
Zdj. ilustracyjne /GEORGI LICOVSKI /PAP/EPA

Po to płacę podatki, by moje państwo było stać m.in. na pomoc tym, których los nie z ich winy skrzywdził. Być może kiedyś i mnie - niezbadane są wyroki... W związku z tym nie oburzam się, kiedy państwo finansuje z również moich podatków leczenie chorych na XYZ, jeśli ja akurat na XYZ nie zapadłam. Nie oburzam się, jeśli państwo (współ)finansuje z moich podatków budowę drogi ABC, choć w ogóle z drogi ABC nie korzystam. Na tym polega tzw. umowa społeczna.

Mogłabym oczywiście przestać płacić podatki, gdyby państwo zaczęło wydawać pochodzące z nich pieniądze na cele, z którymi się absolutnie nie zgadzam. Każdy z nas mógłby tak zrobić. I każdy z nas już teraz znalazłby zapewne kilka takich celów. Pytanie tylko, czy chcielibyśmy żyć w państwie, które zapewnia swoim obywatelom nic. Ale zawsze można przecież wyemigrować.

À propos emigracji. Szybko bardzo zapomnieliśmy o tym, jak sami uciekaliśmy w świat od polskiej beznadziei. Czy to politycznej, czy ekonomicznej. Tacy Brytyjczycy na przykład też się nas obawiali - można by powiedzieć, że słusznie, bo co dziesiąty skazany, odsiadujący wyrok w brytyjskich więzieniach, to Polak. Pytanie zatem kolejne: czy ten co dziesiąty to taki statystyczny Polak? Ja sądzę, że nie. Ale co powie na to polski internet?

Jest jeszcze kwestia pracy. Przypominają mi się w tym miejscu demoty sprzed kilku lat, wyśmiewające Brytyjczyków, którzy obawiali się, że Polacy zabiorą im pracę...

To oczywiście wielkie uproszczenie - ale czy nie takich samych dopuszczają się przeciwnicy przyjmowania uchodźców?

Inną sprawą są narzekania polskich przedsiębiorców, którym brakuje pracowników, bo polscy fachowcy dawno (parę lat) temu wyemigrowali na Zachód i Północ.

Tę dziurę mogliby być może załatać ci młodzi, krzepcy mężczyźni, którzy dominują zdecydowanie w obecnej fali uchodźców, o czym z lubością rozpisuje się polski internet. I tutaj pytanie kolejne. Jesteście rodziną, macie dzieci, ale żyjecie w kraju objętym działaniami wojennymi - znikome znaczenie ma tutaj, czy bombę zrzucą Wam na głowę pobratymcy, czy obce mocarstwa. Chcecie po prostu żyć normalnie, bez strachu, zapewnić swoim dzieciom spokojną przyszłość. Ale ucieczka oznacza rejs niewielką łodzią albo w ładowni statku (dużego, tyle że bez powietrza) przez Morze Śródziemne albo wielodniowy marsz przez terytoria kilku krajów - zdecydujecie, że idziemy wszyscy razem, całą rodziną, i jeśli zginiemy, to wszyscy razem? Czy też głowa rodziny powie: "Ja pójdę sam, a jeśli przeżyję, to ściągnę was do siebie"??

Tego krzepkiego mężczyzny trzeba się oczywiście obawiać. Bo jeśli tyle dni w drodze bez żony... zgwałci na pewno.

No chyba że chrześcijanin - tego możemy przyjąć. Bo to takie po chrześcijańsku - dzielić ludzi ze względu na religię czy pochodzenie.

Jest również kwestia terroryzmu. Chrześcijanie zamachów nie przeprowadzają (można by tu wspomnieć o IRA chociażby, ale po co popadać w skrajności). Należy się zatem strzec islamskich terrorystów. Najwygodniejszą dla nich, jak wiadomo, drogą, są nieznane odmęty Morza Śródziemnego.

Samoloty są już przecież passé.