„Najlepszym sposobem na przetrwanie zmiany z czasu wakacji na czas pracy, jest pozwolenie sobie na płynne przejście pomiędzy urlopem a codziennością” – mówiła w Daniu do Myślenia psycholog Joanna Gutral z Uniwersytetu SWPS. „Ważne jest też, żeby zdążyć odpocząć przed powrotem do pracy. Warto zagospodarować sobie minimum 24 godziny po przyjeździe do domu, żeby się wyspać, zrobić pranie, żeby zaplanować sobie pierwszy tydzień po powrocie z miejsca, w którym odpoczywaliśmy” – tłumaczyła pani psycholog w programie Tomasza Skorego.

Tomasz Skory: Przeżywamy właśnie jeden z najkoszmarniejszych okresów, które powtarzają się cyklicznie co rok - pierwszy tydzień września. W głowie jeszcze Ibiza, Sopot, Mikołajki, a dookoła już pospolitość - korki, zaległości do załatwienia, sterta maili 1800 sztuk, w tle wyprawka do szkoły. Sytuacja psychologicznie jest dość złożona dla wszystkich dojrzałych ludzi. To się jakoś nazywa? Postwakacyjne przygnębienie, trauma, rozpacz?

Joanna Gutral: Doczekało się to określenia: postwakacyjne przygnębienie. To jest po prostu powrót do rzeczywiści po okresie, w którym wypoczywaliśmy, koncentrowaliśmy się na sobie i swoich przyjemnościach. To ma prawo nas wprawić w pewne przygnębienie.

Niektórzy są wprawieni wręcz w panikę. Znam osoby, które wychodząc do pracy, po prostu się popłakały.

Zastanowiłabym się, co jest nie tak z tą pracą, że płaczemy przed przyjściem do niej. Czy to jest chorobliwe? Jeżeli zdarza się raz - to jeszcze nie. Jeżeli zdarza się ciągle, niezależnie od wakacji - to tak.

To już warto pomyśleć o zmianie pracy.

Albo o wizycie u psychoterapeuty, ale również o zmianie pracy i trybu życia. Jeżeli wyjeżdżamy na wczasy, wakacje, urlop, gdzie - tak jak mówiłam - koncentrujemy się na sobie, wypoczywamy i nagle wracamy do rzeczywistości i to nas skłania do rozpaczy - to z naszą rzeczywistością, całościowym funkcjonowaniem jest coś, co nam nie daje spokoju życia codziennego.

Naukowcy z Rotterdamu już parę lat temu stwierdzili, że im intensywnej, ciekawej, odległej od codzienności spędzamy urlop, tym boleśniej przeżywamy powrót do pracy i obowiązków. To jest trudne do logicznego wyjaśnienia, jakby się zastanowić. Przecież im ciekawsze były wakacje, tym więcej powinniśmy mieć entuzjazmu, lepiej napakowane baterie - tak się to określa. Zatem radośniej powinniśmy iść do pracy, a tu nic podobnego.

Jeżeli spędzamy wakacje w bardzo intensywny sposób - w taki, który jest zupełnie niecodzienny np. nurkujemy, pływamy na kitesurfingu, windsurfingu, robimy rzeczy po raz pierwszy i one są dla nas niedostępne w codzienności, to tym boleśniej odczuwamy stratę tych rzeczy. Np. żeby nurkować i obserwować rafy koralowe… Raczej ciężko będzie nam to zrobić w Warszawie, musimy oczekiwać kolejnego urlopu i kolejnej organizacji wyprawy, która nam to umożliwi. Tym boleśniej odczuwamy stratę rzeczy, których nie będziemy mogli już robić po powrocie z urlopu.

Może chodzi o to, że nawet najbardziej atrakcyjny urlop nie rozwiązuje problemów z pracą i codziennością, której się nie lubi, bo płaca jest za niska itd. Warto mieć świadomość, że tylko się od tego odrywamy, ale sprawy to nie załatwia.

My się odrywamy, chwilowo zapominamy, ale to nie rozwiązuje problemu, który być może gdzieś tam tkwi. Przygnębienie po powrocie z urlopu, lekki smutek czy tęsknota za urlopem i miejscem, gdzie go spędzaliśmy jest typowa dla nas wszystkich.

Może to jest stereotyp, że z urlopu powinniśmy wracać napakowani energią - może ten stereotyp jest winien temu, że jesteśmy sfrustrowani, bo tak nie jest - wracamy zmęczeni.

Możemy wrócić zmęczeni fizycznie, bo byliśmy bardzo aktywni. Możemy wrócić zmęczeni-stęsknieni...

… emocjonalnie, bo dzieci nam ryczały przez całe 2 tygodnie.

Dzieci płakały, a żona czy współtowarzysze przeszkadzali. To nie jest takie zmęczenie, które powinno dodatkowo wpływać na nasze życie codzienne. Po to jedziemy na urlop, żeby odpocząć, naładować baterie. Wracamy zmęczeni albo zrozpaczeni tym, że wracamy do pracy - ja szukałabym przyczyn w prowadzeniu życia codziennego, że to budzi w nas taką trwogę.

Jak sobie poradzić z tą gwałtowną zmianą trybu działania z wakacyjnego na codzienny?

Najlepszym sposobem jest pozwolenie sobie na płynne przejście - z tego okresu urlopowego do pierwszego dnia w pracy.

Żeby zdążyć odpocząć po urlopie - przed pracą?

Dokładnie. Zdążyć przestawić trochę sposób myślenia i funkcjonowania na pracujący i codzienny. Mamy tendencje do tego, żeby urlop wykorzystać na maksa, najlepiej prosto z lotniska, z pociągu pobiec do pracy.

To pewien rodzaj przymusu środowiskowego, takiego fetyszu, że "Ja to się tak bawiłem, teraz wam opowiem - mam jeszcze wiatr we włosach".

"Jeszcze mam wiatr we włosach", ale ten wiatr nijak się nie odnajdzie w biurowej, codziennej rzeczywistości.

Może poirytować kolegów.

Może poirytować kolegów, a nas wprawiać w bardzo nostalgiczny nastrój - że jestem tutaj, a wczoraj jeszcze gdzieś tam leżałam na plaży. Warto zostawić sobie te minimum 24 godziny na to, żeby po powrocie z urlopu się wyspać, zaplanować sobie, co mam do załatwienia podczas kolejnego tygodnia, wstawić pranie, zrobić bardzo prozaiczne czynności, które później nie będą nas wpędzać w jakiś młyn pracy. Żeby to wszystko zrobić spokojnie, jeszcze na tym urlopowym "flow".

Jeśli chodzi o wyspanie po powrocie to się zgadzam, ale to planowanie - zepsucie sobie końcówki urlopu przeglądaniem, układaniem, praniem, planowaniem spraw do załatwienia - moim zdaniem nie ma na to zgody. Nie po to odpoczywamy, aby potem planować to, co będziemy robić, kiedy już przestaniemy odpoczywać.

Kiedy myślimy o tym, ile spraw nas czeka, mamy tendencję, żeby wszystko załatwić od razu. Wszystko musi funkcjonować tak, jak funkcjonowało zanim pojechaliśmy na urlop. Zapomniany o tym, że nie było nas przez dwa tygodnie. Jakaś część spraw nas ominęła, ale świat się nie zawalił. Maile można uporządkować, zacząć od tych, które są najważniejsze, od spraw priorytetowych, a później sprawy, które możemy załatwić za kolejne trzy dni. Trzeba pamiętać, że taki powrót do rzeczywistości, to jest proces. To nie jest tak, że: poniedziałek godzina 8:00 rano i wszystko musi funkcjonować tak, jak sprzed urlopu.

Jak zaakceptować chwilowe, powakacyjne pogorszenie nastroju? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl