Czy pogrzeb królowej zmieni Wielką Brytanię? Na pewno śmierć Elżbiety II była ważną historyczną cezurą, ale czy ma konkretne przełożenie na przyszłość tego kraju?

Na pewno byliśmy świadkami niezwykłego spektaklu, ale czy Wielka Brytania stanie się po nim większa, a Zjednoczone Królestwo bardziej zjednoczone? Prawdę mówiąc, wątpię.

Na pewno polepszy się wizerunkowy obraz Brytyjczyków, którzy tak godnie pożegnali swoją monarchinie. Umiejętność organizowania potężnych imprez stała się niezaprzeczalnym faktem. Dowodem tego były igrzyska olimpijskie z 2012 roku, wcześniejsze królewskie śluby i pogrzeby, choć ten wczorajszy w Londynie i Windsorze był największy i najbardziej okazały w historii. Obejrzały go za pośrednictwem telewizji cztery miliardy ludzi. Miejsca związane z pogrzebem staną się jeszcze większym magnesem przyciągającym turystów.

Wydaje mi się, że największym sukcesem wczorajszego pogrzebu, na który wszyscy liczą, będzie zachowanie dotychczasowych notowań monarchii i państwa. Dziedziczny tron i demokracja nie idą ze sobą w parze, choć od lat Brytyjczycy rozwiązują tę kwadraturę koła z pewnym sukcesem. Jedno jest pewne, pałacowa bajka będzie musiała się modernizować. To wymóg XXI wieku.

Symbol ponad wszystko

Rzadko, relacjonując wydarzenia, mamy okazję doświadczyć potęgi symbolu. Na pewno wczorajsze pożegnanie królowej Elżbiety II było nim przepełnione. Symbolem na pewno był sam pogrzeb, bo zrealizowali go wspólnymi siłami państwo, Kościół i monarchia, dowodząc, że taka symbioza jest możliwa i nikogo nie razi. Co więcej, można ją uprawiać w imponującym stylu.

Wszyscy zapamiętają koronę na trumnie królowej i połamaną laskę Lorda Szambelana, którym to gestem zwolnił poddanych z przysięgi złożonej królowej. Chwilę później jej trumna zniknęła pod ziemią.

Symbolem na pewno był amerykański prezydent Joe Biden, który przyjechał na pogrzeb limuzyną, ale w Opactwie Westminsterskim, gdzie inne głowy państwa zwożone były autobusami, zasiadł w trzynastym rzędzie.

Śmierć monarchini zrównała głowy państwa i dygnitarzy, tak jak śmierć czyni to ze zwykłymi ludźmi.

Najbardziej chyba wzruszające dziś są kwiaty więdnące przed bramami królewskich rezydencji. Jak zapowiedział rzecznik Pałacu Buckingham, pójdą na kompost. W nawale codziennych informacji, takie obrazy zostają na dłużej. 

Prosimy nie strzelać

Jak długi będzie sezon ochronny dla króla Karola III - zastanawiają się nad tym brytyjscy komentatorzy. Rodzina królewska jeszcze przez tydzień będzie w żałobie po Elżbiecie II, ale co stanie się z monarchią?

Do wczoraj Zjednoczone Królestwo miało króla i zmarłą królową, która wciąż była namacalnie obecna. Synowie opłakiwali matkę, a naród monarchinię. To nie są okoliczności sprzyjające prognozom na przyszłość. Ale dzisiaj już można się o nie pokusić.

Karol III ma przed sobą nie lada zadanie. Przede wszystkim musi wypełnić przestrzeń, którą od 70 lat zajmowała jego matka. Jest do tego przygotowany, bo był następcą tronu najdłużej w historii. Ale nie nawiąże tak bliskiej jak ona relacji z poddanymi, chociażby z uwagi swój wiek. Nie będzie panował tak długo jak ona, a tworzenie relacji wymaga czasu.

"Czy pożegnaliśmy coś więcej niż królową?" - to jeden z najbardziej prowokujących do myślenia tytułów brytyjskiej prasy.

Wyspiarze nazywają rodzinę królewską firmą. Czy Karol III zarządzi jakiś audyt, czy będzie ją nadal modernizował? W jaki sposób? Samo zezwolenie na transmisję telewizyjną z owianych dotychczas tajemnicą uroczystości nie wystarczy. Na usta ciśnie się wyświechtany wniosek - czas pokaże.