Ukraina jest kobietą. Wojna facetem - megalomańskim trollem z wysiękiem testosteronu. I choć Ukrainki też włożyły na siebie mundury, wiele ruszyło na zachód w trosce o dzieci. Taką rolę przypisał im gatunek i matczyny instynkt. Tak wielokrotnie bohatersko zapisały się w historii. Te wyjątkowe, najczęściej bezdzietne, postanowiły zostać w ojczyźnie i walczyć. Zdjęły wieczorowe sukienki i buty na obcasie. Włożyły polowe moro. Karabin na ramieniu jest cięższy od wyjściowej torebki, ale nie czas na pudry, szminki i sztuczne rzęsy. Codziennie na ukraińskich portalach informacyjnych pojawiają się zdjęcia pięknych dziewczyn w mundurach. Uśmiechają się do obiektywu i pozują w nowej roli. Ale nie o urodę tym razem chodzi. To przeważnie informacje, że już nie żyją. Poległy w obronie Kijowa czy Charkowa. Niektóre zginą dziś - 8 marca - z ręki rosyjskiego mężczyzny, który naciśnie cyngiel lub guzik w bombowcu. To nie jest święto wszystkich kobiet. Dla Ukrainek to rzeźnia na linii frontu. To dramat matki załamującej ręce nad światem i dziećmi w schronie. Piękny los zgotowaliście im drodzy panowie z Kremla. Ładne kwiatki, drodzy generałowie!