Dożył 76 lat. Gdy zdiagnozowano u niego nieuleczalną chorobę, zaczynał studia. Pacjentom ze stwardnieniem zanikowym bocznym lekarze dają zazwyczaj dwa lata życia. Ta nieuleczalna choroba stopniowo doprowadza do utraty kontroli nad ciałem. Atakuje układ nerwowy i mięśniowy. Niedługo po diagnozie pacjenci przestają chodzić i przykuci są do wózka.

Nigdy nie użalał się nad sobą. Pomagało mu w tym niezwykle poczucie humoru, chęć poznania wszechświata i pozostawienia po sobie śladu. Nie tylko w uniwersyteckich salach wykładowych. Jego niezwykła umiejętność mówienia prostym językiem o rzeczach skomplikowanych potrafiła dotrzeć do każdego człowieka. Miedzy innymi dlatego napisana przez niego w 1988 roku "Krótka teoria czasu" stała się takim bestsellerem. Sprzedano ją w 10 milionach egzemplarzy. Przetłumaczono na 35 języków. Takie pojęcia jak czarne dziury czy relatywizm czasu i przestrzeni przedstawione zostały w niej w stylu powieści beletrystycznej. To były narodziny książki popularnonaukowej. Hawking marzył, by kupowano ją na lotniskach - musiała być przystępna i fascynująca zarazem. Nie było dla niego lepszego tematu niż Kosmos. 

Mimo iż borykał się z postępującą chorobą, prowadził życie rodzinne. Nie było to dla niego łatwe. Swą pierwszą żonę poślubił dwa lata po diagnozie - w tym czasie nie powinien był żyć. A jednak. Często wspominał ten moment, gdy mogło się wydawać, że świat dla niego się skończył. Tymczasem Hawking intensywnie studiował i coraz bardziej zagłębiał się w kosmologii. Poniekąd twardo też "chodził" po ziemi. Jego pierwsze małżeństwo przyniosło mu trójkę dzieci. Ożenił się ponownie w 1995 roku ze swoja pielęgniarką. Oba te związki były dla niego niezmiernie ważne. Doskonale zdawał sobie sprawę z niszczycielskiego charakteru choroby. Chęć poznawania świata i bycie człowiekiem zwyciężyły. 

Po opublikowaniu kolejnych światowych bestsellerów Hawking stał się ikoną. Zmieniał nasze pojęcie o wszechświecie i dotarł do milionów czytelników. Tezy o czarnych dziurach, teorii względności czy mechanice kwantowej w jego wykonaniu przypominały fascynujące, przygodowe powieści. Często też modyfikował swe teorie. Nie bał się zaprzeczać wcześniejszym wnioskom. Z biegiem czasu jego codzienna komunikacja z otoczeniem stała się coraz bardziej uciążliwa. Nie tylko przykuty był do wózka inwalidzkiego. Gdy stracił głos, zaczął porozumiewać się ze światem komputerem kontrolowanym delikatnym ruchem mięśni w policzku. To wymagało od niego cierpliwości, ale też nadało mu nową tożsamość. 

Robotyczny głos Hawkinga stał się jego znakiem firmowym. On sam pojawiał się w filmach, gdzie odgrywał samego siebie - na przykład w serialu "Star Trek". Do swoich największych ekranowych sukcesów zaliczał gościnny występ w popularnej kreskówce The Simpsons, którą uważał za najlepszy program w amerykańskiej telewizji. Przez trzydzieści lat Hawking piastował katedrę Lucasa na uniwersytecie w Cambridge, którą przed wiekami zajmował Izaac Newton -  znany siedemnastowieczny uczony był poniekąd duchowym przewodnikiem Hawkinga. Mimo oczywistych ograniczeń i postępującej choroby, Hawking nie rezygnował z przygód. W wieku 60 lat, w swe urodziny poleciał balonem, a kilka lat później doświadczył stanu nieważkości na pokładzie samolotu pikującego pod kątem.  

W latach 90. ubiegłego stulecia, za swe zasługi dla nauki, Stephen Hawking wyróżniony został tytułem szlacheckim. Odrzucił go jednak w proteście przeciw polityce ówczesnego rządu, który - zdaniem astrofizyka - nie przeznaczał wystarczających funduszy na rozwój nauki. W 2014 roku powstał nagrodzony Oskarami film fabularny, który zilustrował życie Hawkinga. Nazwano go "Teorią wszystkiego" - ten tytuł najlepiej obrazuje dążenia brytyjskiego uczonego, który w swojej karierze dążył do syntezy wielu pojęć, którymi wcześniej zajmowano się indywidualnie. Stephen Hawking przejdzie do historii nie tylko jako wybitny astrofizyk, który nauczył miliony ludzi patrzeć inaczej w gwiazdy i interpretować na nowo czasoprzestrzeń. Stał się inspiracja dla ludzi, których los dotknął ciężką chorobą. Dowodem na to, że marzenia i aspiracje nie muszą być przykute do łóżka.

(m)