Pamiętacie panią z rosyjskiej telewizji, która bohatersko zaprotestowała przeciwko agresji na Ukrainę? Została ukarana stosunkowo łagodną grzywną. Nikt nie zawinął jej w dywan ani nie posłał do łagru. Ta sama Marina Owsiannikowa w programie włoskiej telewizji RAI powiedziała, że wojna obudziła na świecie rusofobię i wezwała do zniesienia sankcji nałożonych przez Zachód. Jej zdaniem nie można karać zwykłych Rosjan za grzechy reżimu. Jej mama nie może na przykład kupić leków, a córka zapłacić w szkole za obiad kartą płatniczą. W sklepach są kolejki i nie ma cukru. Po prostu Armagedon!

Protest w Rosji stał się produktem deficytowym. Jest wybrakowany. Zastanawiam się, jak umierający z pragnienia w Mariampolu odbierają słowa Owsiannikowej? Co myślą o jej refleksjach Ukraińcy szukający w zbombardowanych domach okruchów poprzedniego życia. O tej samej obudzonej rzekomo rusofobii wypowiedział się wybitny inaczej brazylijski pisarz Paulo Coelho. Miał szansę siedzieć cicho, ale wspaniałomyślnie z niej zrezygnował. Zrobił to w swoim unikatowym stylu. Czas wojny to triumf relatywizmu w różnej postaci. Mnożą się wylęgarnie znawców i kulawych mędrców.

Codziennie o godzinie dziewiętnastej włączam kanał czwarty brytyjskiej telewizji. Jest komercyjny i publiczny zarazem. Program przerywają reklamy, ale wypełnia zobowiązania wynikające z państwowej licencji. Jest niedostępny poza Wielką Brytanią. Pominę faktograficzną rzetelność dziennikarzy. Wieczorne wiadomości Channel4 są ucztą dla serca. Proza miesza się na ekranie z poezją, słowo nie konkuruje z obrazem. Oglądając relację z Ukrainy, czuję, że jestem tam z reporterami. Pracowałem kiedyś z nimi w radiu BBC zanim zdradzili fale eteru dla telewizji.

Dlaczego o tym piszę? Nawet w najmroczniejszych czasach można mówić do człowieka odrobiną światła. Najgorszą prawdę da się przedstawiać tak, aby wygrała z kłamstwem bez triumfalnej rundy honorowej. Kiedy patrzę na ekran, a przez niego na Ukrainę, chce być jak najbliżej człowieka. Nie chcę medialnej diety z oczywistości i starych, niedobrych stereotypów. Współczesny widz czy słuchacz na to nie zasługuje. A jeśli wiadomości - mimo przekazywanego koszmaru- stają się formą sztuki, odczuwam satysfakcję. W Channel 4 takie są. Szkoda, że nie można ich oglądać na satelicie!

Wrócę na koniec do pani Owsiannikowej. Przez dwadzieścia lat pracowała w putinowskiej fabryce propagandy i nie drgnęła jej nawet powieka. Wciąż uważam, że jej protest, który zobaczyły miliony Rosjan, był ważny. Może to jedyny wstrząs, jaki przeżyli od czasu rozpoczęcia tej wojny. Trwał kilka sekund, ale mógł zmienić bicie serca niejednego uczciwego człowieka. Takie defibrylatory są konieczne. Problem w tym, żeby nie niszczyły dobrze wykonanej przez siebie roboty. Łatwo osłabić potencjał symbolu jednym nieprzemyślanym komentarzem. Chociażby na temat rzekomej rusofobii.