Donald i Tusk i Waldemar Pawlak spierają się o Polskę i pomyślność obywateli, czyli o wiek emerytalny, składki rentowe czy komisję trójstronną. Wczoraj rozbieżności między koalicyjnymi partnerami rozlały się też na Europę i przyszłość strefy euro. Wewnętrzna awantura to jednak niezbyt podniosła proza koalicyjnego życia, czyli gra o stanowiska, agencje, synekury, no i być albo nie być samego PSL-u z jego prezesem na czele.

Waldemar Pawlak walczy o to, czy być przy koalicyjnym stole, czy znaleźć się jako przystawka w karcie dań. Na razie wszystko idzie jednak w kierunku karty dań, co nie bardzo podoba się partyjnym towarzyszom. Dlatego obserwujemy teraz owo "polityczne fikanie", czyli licytację na wielkość protokołu rozbieżności. Waldemarowi Pawlakowi sprzyjają nieco okoliczności, bo z popierania podnoszenia wieku emerytalnego wycofało się ugrupowanie Janusza Palikota.

Prezes ludowców pokazuje więc premierowi: "masz tylko mnie, a moja cena rośnie". Na Tusku na razie nie robi to wrażenia, ale jak przyjdzie do głosowań nad reformatorskimi projektami, to i stanowisko dla Jolanty Fedak zapewne się znajdzie. A jeśli nie, to szef rządu błyskotkami władzy będzie mógł kusić Palikota albo SLD. Mało kto jest odporny na takie kuszenie.