Trybunał Konstytucyjny dopuścił billboardy i spoty podczas kampanii wyborczej. Wbrew pomysłom Platformy Obywatelskiej. "Szkoda tych pieniędzy, które znowu wszyscy wyrzucą na billboardy i spoty" - przyznał wczoraj premier.

Gdyby zakaz używania billboardów i spotów telewizyjnych został utrzymany, kampania raczej nie byłaby tańsza, bo wszyscy gorączkowo szukali sposobów na rekompensatę ich braku. PO zarezerwowała na przykład Citilighty, czyli powierzchnie reklamowe na przystankach. Gdy pytałam, ile ich trzeba, aby kampania była skuteczna, usłyszałam, że tysiąc, a najlepiej dwa. Koszt po cenach agencyjnych to 1-2 mln złotych miesięcznie.

Zamiast spotów wyborczych mielibyśmy zaś pewnie tak zwane kampanie informacyjne. Platforma już w tej chwili przygotowała taką akcję, tyle, że orzeczenie PKW pokrzyżowało plany. Telewizyjne taśmy są jednak już gotowe. PiS swoją tak zwaną kampanię informacyjną emituje. Przy czym obie partie oskarżają się nawzajem o łamanie prawa. No cóż, pozwolę sobie zacytować mojego redakcyjnego kolegę: niedoszli rodzice PO-PiS-u doczekali się jednak wspólnego dziecka. Jego imię to hipokryzja i rośnie jak na drożdżach.