Centrum Informacyjne rządu nie ujawnia, kiedy Donald Tusk zamierza wrócić z urlopu. Urzędnicy informują jedynie, że premier ma do wykorzystania 74 dni zaległego urlopu. Tymczasem, podczas nieobecności szefa rządu, w kraju otwierają się kolejne fronty społecznych konfliktów.

W czasie, gdy premier wziął urlop, w kraju nie widać końca skandalu refundacyjnego - tym razem na wyłączne życzenie Rady Ministrów, która po cichu usunęła zapisy o niekaraniu aptekarzy. Zmieniono tym samym wersję, którą minister pokazywał podczas komisji sejmowej. To z kolei daje amunicję tym, którzy twierdzą, że dialog z politykami na sali sejmowej nie ma żadnego znaczenia, a tylko niepokój społeczny daje rezultaty. To niebezpieczna zabawa, tym bardziej, że w kolejce do protestów stoją już mundurowi.

Nie najlepiej wygląda również sytuacja w koalicji - ludowcy przerażeni decyzją ministra finansów o konieczności spłaty długu PSL natychmiast zadeklarowali usztywnienie stanowiska w sprawie wydłużenia wieku emerytalnego.

Coraz mocniej iskrzy również pomiędzy małym a dużym pałacem, czyli kancelariami prezydenta i premiera. Donald Tusk niesiony wyborczym sukcesem zapomniał najwyraźniej, że wojny na wielu frontach rzadko kończą się sukcesem.