Donald Tusk przed i po wyborach to jakby całkiem inny człowiek. Tak wielka jest przemiana premiera. Przed 9 października dwoił się i troił by znaleźć czas na kontakt z Polakami. Po tej dacie szef rządu przestał być kontaktowy nie tylko dla wyborców. Także dla dziennikarzy, a nawet dla innych polityków.

Ledwie tyle co lekcja w szkole trwała - na razie jedyna po wyborach- konferencja lidera Platformy. Tylko kwadrans dłużej poświęcił dziś Leszkowi Millerowi - nowemu szefowi klubu SLD. Gdzie podział się ów empatyczny premier, który pod komisariatem w Sierpcu mówił o przyszłości mundurówek, później w Skępem, Chełmży, Toruniu, ocierał łzy, pocieszał, słuchał, dopytywał i znał odpowiedź na wszystkie pytania? No cóż To proste. Wygrał wybory i - jak usłyszałam w Kancelarii - już teraz nic nie musi. Nie musi więc również odpowiadać na pytania.

Wczoraj w Brukseli zaplanowana na pół godziny konferencja została skrócona do minut trzynastu i okrojona do trzech odpowiedzi. Dziennikarze zostali - uwaga - poinstruowani, że premier nie odniesie się do żadnego krajowego pytania, bo przebywa za granicą. Potem okazało sie, że nie odniesie się również do pytań związanych z owym pobytem za granicą. Na odpowiedzi, co będzie z dopłatami dla rolników i czy oby na pewno 300 miliardów z Unii jest nadal aktualne nie starczyło czasu. Zadbali o to współpracownicy, sprawnie ewakuując szefa rządu z sali konferencyjnej.