Wrak samolotu w Smoleńsku - istotny dowód rzeczowy dla polskich i rosyjskich śledczych i kompletnie bez znaczenia dla rzecznika rządu. Paweł Graś nie dostrzega niczego skandalicznego w swojej wtorkowej wypowiedzi na temat szczątków tupolewa leżących w Smoleńsku jak "kupa nikomu niepotrzebnego złomu".
Rzecznik rządu - przypomnę - tak stwierdził trzy dni temu: Wrak jest niezabezpieczony, ale mówiąc brutalnie, nie sądzę, żeby to miało jakiekolwiek znaczenie dla śledztwa. Podkreślam, nie sądzę, żeby ewentualne przykrycie bądź nieprzykrycie wraku brezentem miało znaczenie dla zbadania przyczyn i okoliczności katastrofy.
Gdy Graś tak lekceważąco wypowiadał się o szczątkach maszyny, Rosjanie oświadczyli , że wciąż nie mogą one zostać przekazane Polsce, bo są dowodem rzeczowym w sprawie.
Wczoraj z kolei polski prokurator pytany o brutalne cięcie maszyny przez Rosjan tuż po katastrofie stwierdził, że nie wie, co kierowało osobami, które to zleciły, bo powinno się w jak najmniejszym stopniu ingerować w strukturę fizyczną dowodu rzeczowego.
Jak więc widać Paweł Graś, który wcześniej nie zdradzał prokuratorskich talentów, postanowił znów wyręczyć zawodowców i ocenił przydatność dowodową wraku. Ten dowód rzeczowy jak wszystkie inne dowody został przebadany przez komisje i przez prokuratorów, w tym sensie myślę, że nic nowego, żadnych nowych dowodów czy ustaleń w związku z badaniem wraku nie znajdziemy - stwierdził w rozmowie ze mną.
Na uwagę, że wczoraj prokuratorzy mówił zupełnie coś innego, odpowiedział: Dobrze, żeby się tym prokuratura zajęła i bardziej energicznie zabrała się do działania.
Zdania, że rząd liczy na większą aktywność prokuratury, usłyszałam kilka razy.
Pytanie o to, kiedy szczątki Tu-154 zostaną zabezpieczone, skończyło się oświadczeniem: Proszę pytać stronę rosyjską i prokuraturę. Polski rząd zrobił już wszystko.