Pierwsza debata "jeden na jeden" za Bronisławem Komorowskim i Jarosławem Kaczyńskim. Do ciszy wyborczej przed drugą turą wyborów prezydenckich pozostało kilka dni. Czy sztabowcy obu kandydatów szykują ostry finisz kampanii? To będzie zależało od tego, czy sprawdzą się informacje płynące ze sztabu Platformy, że PiS zamierza w końcówce kampanii użyć najostrzejszej amunicji i zaatakować rząd za śledztwo ws. katastrofy 10 kwietnia.

Nieoficjalne sygnały od sztabowców Jarosława Kaczyńskiego mogłyby potwierdzać tą teorię, ale trzeba brać na nie poprawkę, bo w końcówce kampanii wiele informacji wysyłanych jest w celu dezinformacji konkurentów.

Na wszelki wypadek niektórzy politycy PO postanowili jednak przygotować scenariusz B. Miało być nim złożenie kwiatów na grobie Barbary Blidy. "Miało", bo w sobotę tę bombę rozbroił sam premier, mówiąc, że to Jarosław Kaczyński jest gotów dla władzy zrobić wszystko - łącznie z odwiedzinami na grobie Blidy. Po czymś takim trudno byłoby politykom PO pokazać się w takim miejscu.

Zapewne czeka nas więc konsekwentna realizacja znanego już scenariusza, w którym Donald Tusk i Bronisław Komorowski podzielili się rolami na zasadzie dobrego i złego policjanta. Premier będzie ostro atakował, marszałek raczej nawoływał: Chodźcie z nami.

Jarosław Kaczyński będzie zaś wykonywał swoje zadanie, którego podjął się na początku: nie dać się sprowokować i unikać konfrontacji. W takiej sytuacji środowa debata okaże się zapewne powtórką z wczorajszej.